Cudowny musiał być ten widok, kiedy Maryja z ciałem obleczonym blaskiem, rozświetlonym przez duszę napełnioną światłem i łaską, powstała z grobu i została uniesiona ku niebu. Jak we wszystkich głównych wydarzeniach Jej życia, już od zwiastowania oraz narodzenie Jej Syna, pomagali aniołowie, tak teraz możemy przypuszczać, że w wieńczącym momencie Jej życia Chrystus wysłał Maryi naprzeciw chóry anielskie. Aby przyjęły ją jak Królową i zapewniły honorową straż. Co musiały odczuwać błogosławione duchy, kiedy z oddali zauważyły Maryję w promienistej chwale? Czy wraz z chórem nie wykrzyknęły w zadziwieniu: Kimże jest ta, która świeci z wysoka jak zorza, piękna jak księżyc, jaśniejąca jak słońce, groźna jak zbrojne oddziały.
Królestwo Maryi jest królestwem miłości. Pan Bóg dał Jej władze nad wszystkimi stworzeniami. Ona jest wszechwładną Panią niczym – jak śpiewamy w Godzinkach – „w szyku obóz silny”. O co Boga prosi, jest Jej dane. Jest Ona „wszechmocą błagającą”. Ta wszechmoc jest jednakże całkowicie w służbie Jej miłości, miłości do Boga i do swoich dzieci. Nie ma w tym królestwie niczego, co nie pochodziłoby z tej miłości.
W „Litanii loretańskiej” wznosimy nasze modły tytułując Ją Królowej Wszystkich Świętych. Kościół przez to podkreśla, że ma Ona w sobie spośród wszystkich ludzi, żyjących i nieżyjących najwyższą świętość. Pius IX w encyklice „Bóg Niepojęty” pisze:
tak ją cudownie obsypał bogactwem wszelkich darów niebieskich, podjętych z Boskiego skarbca, ponad wszelkie duchy Aniołów i świętych, że zawsze wolna od jakiejkolwiek skazy grzechowej i cała piękna i doskonała, cieszy się Ona taką pełnią niewinnej świętości, o jakiej nikomu poza Bogiem ani marzyć się nie zda, ani dostąpić nie można.
Jej królewski majestat i blask służą Jej do tego, by przeniknąć do głębi nasze dusze i wznieść je ku ideałowi, co potwierdzają św. Ludwik Grignion de Montfort oraz św. Maksymilian Kolbe. Obaj święci wskazują na konieczność całkowitego poddania się Królowej, by sprostać Bożym oczekiwaniom. Zawsze przecież istnieje niebezpieczeństwo, że zrelatywizujemy królestwo Maryi, ograniczymy je i wyłączymy z pewnych sfer naszego życia. Wyjaśnia to dokładnie św. Ludwik, porównując niewolnika do sługi, przy czym ten ostatni zachowuje własną wolę i pełni swoją służbę tylko przez pewien czas oraz w pewnym wymiarze. Ten pierwszy natomiast wyzbywa się wszelkiego prawa do własnej woli, a jego służba jest nieograniczona i wszechstronna. Sługa może żądać zapłaty za swoją służbę. Wynagrodzenie niewolnika jest natomiast całkowicie zależne od dobrej woli Pana. Czy tytuł ten nie jest więc pewną przesadą lub przynajmniej, jak często mówiono, już nie do zaakceptowania w naszych czasach?
Być może tym, co najbardziej zadziwia i co w królestwie Maryi najbardziej trafia do serca, jest następująca prawidłowość: Jej stosunek do Boga jest dokładnie taki sam, jak nasz powinien być do Niej. Królowa przewyższa nas we wszystkim; nie tylko panuje, jest również doskonałym wzorem: Ecce ancilla Domini – oto służebnica (niewolnica) Pańska. Nikt nie był tak bardzo poddany Bogu jak Ona. A Ona jest poddana Bogu tak dalece, że całe Jej istnienie mogło być wzięte przez Boga w posiadanie, a Ona stała się ”czystym obrazem Boga”, ikoną Ducha Świętego na ziemi. Zresztą naśladuje w tym własnego Boskiego Syna, który „zniżył się, przyjął ludzką postać i stał się niewolnikiem”. Jej fiat jest wielkodusznym podporządkowaniem, całkowitym poddaniem samej siebie bez żadnego ograniczenia, w zupełnej niewiedzy co do własnej przyszłości.