Maksymilian Kolbe

Maksymilian Kolbe

Dzieciństwo i młodość

W dniu 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli, w domu Juliusza Kolbego i Marianny z Dąbrowskich urodził się ich drugi syn. Na chrzcie św., który odbył się tego samego dnia w kościele Wniebowzięcia NMP, nadano mu imię Rajmund.

MMK MatkaJego rodzice zajmowali się tkactwem; z powodu trudności materialnych przenieśli się najpierw do Łodzi, a potem do Pabianic, gdzie ojciec pracował w fabryce, a matka prowadziła sklepik i pracowała jako położna. Juliusz i Marianna Kolbowie należeli do III Zakonu św. Franciszka. Ich dzieci (najstarszy syn Franciszek, Rajmund i najmłodszy Józef) pierwsze nauki pobierały w domu rodzinnym. Nieprzeciętna inteligencja Rajmunda oraz jego wybitne zdolności szły w parze z dość energicznym temperamentem. Niejednokrotnie był upominany przez matkę za niewłaściwe zachowanie; aż pewnego dnia ze smutkiem i troską zapytała: „Co z ciebie wyrośnie, synku?”. 10-letni chłopiec tak głęboko wziął sobie do serca matczyne pytanie, że zaczął prosić Matkę Bożą, by mu powiedziała, co z niego wyrośnie. Powoli poważniał, częściej się modlił. Zauważyła to matka i zapytała o przyczynę zmiany. Początkowo nie chciał powiedzieć, ale uległ prośbom i opowiedział: „Kiedy w kościele modliłem się przed obrazem Matki Najświętszej, wyciągnęła Ona do mnie ręce, w których trzymała dwie korony: białą i czerwoną. Zapytała, którą chcę wziąć. Wybrałem obie.”

2 7 Year OldKolejnym przełomem w życiu Rajmunda były misje parafialne, które w 1907 roku w Pabianicach prowadził franciszkanin o. Peregryn Haczela ze Lwowa. On to zachęcił Rajmunda i jego starszego brata Franciszka, by rozpoczęli naukę w niższym seminarium franciszkanów we Lwowie. Wśród kolegów Rajmund wyróżniał zdolnościami do nauk ścisłych. Matematyka i fizyka to były jego dwa ulubione przedmioty. Już wtedy mówił o możliwościach lotu w kosmos i udowadniał to liczbami i prawami fizyki. Nie były to tylko młodzieńcze fantazje i marzenia. W 1915 roku w urzędzie patentowym złożył szkic „Eteroplanu”, aparatu umożliwiającego podróż w kosmos — był to projekt pojazdu międzyplanetarnego, opartego na zasadzie trójczłonowej rakiety nośnej.

MMK RajmundPrzebywając w niższym seminarium postanowił poświęcić się na służbę Maryi. Uczynił to w katedrze lwowskiej przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej, tym samym przed którym król polski, Jan Kazimierz, ogłosił Maryję Królową Polski i złożył na Jej ręce ślubowanie. Ojciec Maksymilian tak opisuje swoje oddanie: „Z twarzą pochyloną ku ziemi obiecałem Najświętszej Maryi Pannie, królującej na ołtarzu, że będę walczył dla Niej. Jak? — nie wiedziałem, ale wyobrażałem sobie walkę orężem materialnym”. Wiedział jednak, że walki zbrojnej nie można pogodzić ze stanem duchownym. Dlatego chciał zrezygnować z kapłaństwa i poświęcić się służbie jako żołnierz. Zdanie to podzielał jego brat Franciszek. Gdy już podjęli decyzję o wystąpieniu z seminarium, w odwiedziny przyjechała matka, która zakomunikowała synom, że wraz z ojcem chcą się poświęcić na wyłączną służbę Bogu. Dla Rajmunda był to znak Bożej Opatrzności, że ma pozostać w seminarium. W 1910 roku poprosił o przyjęcie do nowicjatu franciszkanów i wybrał dla siebie nowe imię: Maksymilian.

MMK MaksymilianW 1912 roku rozpoczął studia w Krakowie, kilka miesięcy później został skierowany do Międzynarodowego Kolegium Serafickiego w Rzymie. Śluby wieczyste złożył 1 grudnia 1914 roku przyjmując imię Maria. Doktorat z filozofii na uniwersytecie Gregorianum uzyskał w 1916 roku. Rok później, w 1917 roku, jeszcze jako subdiakon, powołuje do życia Rycerstwo Niepokalanej (Militia Immaculatae).

28 kwietnia 1918 r. przyjął święcenia kapłańskie. Mszę świętą prymicyjną odprawił w kościele S. Andrea delle Fratte w Rzymie. W 1919 roku wrócił do Polski, która niedawno odzyskała niepodległość. Dla siebie, swoich duchowych braci, a także wszystkich ludzi pragnął tylko jednej podległości: być Rycerzem Niepokalanej!

MMK BraciaSamemu do Niej się zbliżyć, do Niej się upodobnić, pozwolić, by Ona opanowała nasze serce i cała naszą istotę, by Ona żyła i działała w nas i przez nas, by Ona miłowała Boga naszym sercem, byśmy do Niej należeli bezgranicznie — oto nasz ideał.

Święcenia kapłańskie

MMK 1Święcenia kapłańskie br. Maksymilian otrzymał 28 kwietnia 1918 roku w kościele św. Andrzeja della Valle z rąk kardynała wikariusza Rzymu, Bazylego Pompilj. Wspominając te chwile w liście do matki o. Maksymilian pisze: ,,Było nas więcej niż stu z różnych zakonów i klerycy świeccy, i z różnych narodowości; był nawet jeden Murzyn, co się święcił, a drugi Murzyn usługiwał z innymi kardynałami przy święceniach. Jaki to piękny widok: wszyscy połączeni, mimo takich różnic, węzłem religii katolickiej i miłości bratniej w Panu Jezusie”. Dalej następuje opis przebiegu, z załączoną uwagą: ,,Całą tę sprawę uznaję z wdzięcznością jako dar, uproszony przez Niepokalaną… Ileż to razy w życiu, a szczególnie w ważniejszych jego przejściach doznałem szczególnej Jej opieki. Chwała zatem Sercu Przenajświętszemu Pana Jezusa przez Niepokalanie Poczętą, co jest narzędziem w ręku Miłosierdzia Bożego do rozdawania łask. Całą też ufność na przyszłość w Niej pokładam”.
Chcąc uprosić sobie pomoc Matki Bożej w pozyskiwaniu dla Niej zbłąkanych dusz, odprawił pierwszą Mszę świętą 29 kwietnia 1918 roku przed tym samym ołtarzem, gdzie Niepokalanie Poczęta objawiła się Ratisbonne’owi. Następnego dnia w Bazylice św. Piotra odprawił Mszę świętą wotywną o św. Piotrze i Pawle przy ołtarzu księcia Apostołów w intencji „o łaskę apostolatu i męczeństwa…”.

Ojciec Maksymilian bardzo się cieszył otrzymaną godnością kapłańską. Duszę jego przepełniała gorliwość. Wiedział, że „Pan Bóg jest godny chwały i to nieskończonej”. Wiedział, że „my biedne, skończone stworzenia, nie mogąc Mu dać tak wielkiej chwały, jak tego jest godny”, powinniśmy się przynajmniej starać, „jak najwięcej do Bożej chwały się przyczynić”. Niestety zdawał sobie sprawę, że tego zapału dla szerzenia chwały Bożej mało było u jego współczesnych, „jest bowiem w naszych czasach — pisał — największą zarazą obojętność”. Jakkolwiek sam to dobrze rozumiał, bał się też o siebie, by nie stał się podobny innym, dlatego prosił i teraz o modlitwę, aby godnie odpowiedział łaskom i wielkiej godności kapłańskiej.

Dnia 22 lipca 1919 roku o. Maksymilian ukończył studia teologiczne uzyskując stopień doktora i przygotowywał się do powrotu do Polski. Do ojczyzny powrócił w nocy z 28 na 29 lipca 1919 roku, po 5-dniowej podróży pociągiem Czerwonego Krzyża. Jako miejsce pobytu w Polsce wyznaczyli mu przełożeni Kraków, gdzie wykładał historię Kościoła. Ojciec Kolbe z zapałem zabrał się do pracy profesorskiej. Równocześnie myślał także o swym stowarzyszeniu, które powstało w 1917 roku…

Pierwsze lata kapłaństwa

MMK 2W lutym 1920 roku o. Maksymilian odprawił swoje prywatne rekolekcje. Owocem ich były zasady, których postanowił odtąd dokładnie przestrzegać. Ażeby o nich nie zapomnieć oraz utrzymać się na obranej drodze, miał je przynajmniej raz w miesiącu odczytywać. Było to jego słynne Regulamentum vitae — jego zasada życia:
Muszę być świętym jak największym.
Jak największa chwała Boża przez zbawienie i jak najdoskonalsze uświęcenie swoje i wszystkich, co są i będą, przez Niepokalaną.
Pamiętaj zawsze, że jesteś rzeczą i własnością bezwzględną, bezwarunkową, bezgraniczną, nieodwołalną Niepokalanej, czymkolwiek jesteś, cokolwiek masz lub możesz, wszystkie actiones (myśli, słowa, uczynki) i passiones (przyjemne, przykre, obojętne) są Jej całkowitą własnością.
Niech więc z tym wszystkim czyni, cokolwiek się Jej (a nie tobie) podoba. Tak samo Jej są wszystkie twe intencje, niech więc zmienia, dodaje, odejmuje, jak się Jej podoba (gdyż Ona sprawiedliwości nie umie naruszyć).
Jesteś narzędziem w Jej ręku, więc czyń to tylko, co Ona chce; wszystko z Jej ręki przyjmuj. Do Niej jak dziecko do matki we wszystkim się uciekaj; Jej wszystko powierz.
Staraj się o Nią, o Jej cześć, o Jej sprawy, a troskę o siebie i o twoich Jej pozostaw.
Nic sobie, ale wszystko uznaj jako otrzymane od Niej.
Cały owoc twych prac zależy od jedności z Nią, tak jak i Ona jest narzędziem Miłosierdzia Bożego.
Życie (każda jego chwila), śmierć (gdzie, kiedy i jak) i wieczność moja, wszystko to jest Twoim, o Niepokalana. Czyń z tym wszystkim, cokolwiek Ci się podoba.

Z tych postanowień rekolekcyjnych widać, że o. Maksymilian stanął już wtedy świadomie i zdecydowanie na drodze, której nie opuści już, a która wprowadzi go na szczyty bohaterstwa.

Latem 1920 roku gruźlica zaczęła się odnawiać i o. Maksymilian czekał, kiedy go Maryja powoła do siebie. Zły stan zdrowia skłonił jego przełożonych do wysłania go do Zakopanego, dokąd się przyjechał wieczorem 10 sierpnia 1920 r. i został kapelanem „jednego szpitalika”.

Przyczyny aresztowania

Jak przyznają biografowie św. Maksymiliana, bezpośrednią przyczyną aresztowania o. Maksymiliana było wydanie na przełomie roku 1940/41 jedyny w czasie wojny numer Rycerza Niepokalanej.
WartaDługo św. Maksymilian starał się o wydanie tego numeru. Gdy w połowie grudnia 1939 roku mieszkańcy Niepokalanowa powrócili z więzienia w Ostrzeszowie, gdzie ich przetrzymywano od początku listopada tego roku, o. Kolbe wysłał pierwsze pismo do władz niemieckich z prośbą o pozwolenie druku Rycerza. Spowodowano ono wręcz natychmiastową reakcję, ale jakże inną. W ostatnich dniach stycznia 1940 roku do Niepokalanowa przyjechali Niemcy, którzy przedstawili się jako wysłannicy niemieckiego dziennika wydawanego w Warszawie. Krótko zwiedzali klasztor, natomiast długo rozmawiali z jego gwardianem, ojcem Maksymilianem. 3 lutego 1940 roku w niemieckim dzienniku Warschauer Zeitung ukazał się artykuł zatytułowany: Kloster druckte polnische Hetzzeitung. Artykuł miał na celu zdyskredytowanie działalności Niepokalanowa, a jego założyciel o. Kolbe został oskarżony przez autora artykułu o wydawanie przed wojną jak to określił „antyniemieckiego” Małego dziennika. Zdaniem tego ostatniego było to „haniebna praca zakonników”. Nikt w Niepokalanowie nie miał wątpliwości, w jakim celu oszczerczy artykuł został wydrukowany. Władze niemieckie chciały mieć „punkt zaczepienia” do poważnego oskarżenia. Ojciec Maksymilian dobrze o tym wiedział i dlatego następnego dnia pojawił się w redakcji niemieckiego dziennika. Wizyta ta wywarła wielkie wrażenie. Dyrektor Hengiel tłumaczył się przed ojcem Kolbe, że on tego artykułu nie pisał. Autor artykułu natomiast na rozmowę nie stawił się. Choć o. Maksymilian wrócił do klasztoru „z niczym”, to jednak pewien był słuszności swej sprawy i raz po raz wysyłał do władz niemieckich pisma o pozwolenie na wznowienie wydawania Rycerza Niepokalanej. Zachował się szkic odręczny listu o. Kolbego do referatu prasowego. Publikujemy go w dziale Pisma św. Maksymiliana.

Kolbe19Długo jeszcze musiał o. Maksymilian zabiegać o pozwolenie na wydanie Rycerza. Ostatecznie, w dniu 21 listopada 1940 roku władze niemieckie wydały pozwolenie na jednorazowe wydanie Rycerza Niepokalanej.
W końcu listopada rozpoczęło się składanie numeru. 12 grudnia 1940 roku o. Maksymilian wyjechał do Krakowa, by w dniu następnym udać się do generalnego gubernatora Franka w sprawie uzyskania pozwolenia na rozsyłanie Rycerza na terenie całego gubernatorstwa. Został jednak przyjęty tylko przez zastępcę gubernatora. Uzyskał zgodę policji na zerwanie plomb z maszyn drukarskich oraz pozwolenie na rozpowszechnianie pisma ale tylko w „dystrykcie” warszawskim. Tak więc o. Kolbe, jak tego gorąco pragnął, jeszcze „w miesiącu Niepokalanej” wydał swe pismo jako grudzień-styczeń 1940/41 r. Nakład wynosił zaledwie 120 000 egzemplarzy.
W tym numerze wojennym zamieścił swój artykuł pt. ,,Prawda”. Wśród zakłamania wojennej propagandy redaktor Rycerza poruszył ulubiony swój temat, że „prawda jest jedna, potężna i daje szczęście”. „Chociaż nie wszyscy — pisał — miłują prawdę, to jednak ona jedna może być podstawą trwałego szczęścia”. Po wydaniu tego numeru o. Maksymilian starał się też o wydanie kalendarza. Niemcy nie zamierzali jednak pozwolić nawet na religijne pisma polskie.
Sposób, w jaki społeczeństwo polskie zareagowało na tego wojennego Rycerza, był entuzjastyczny. ,,Do Niepokalanowa zaczęła napływać bardzo liczna korespondencja od czytelników”. A wśród tych listów były i takie, w których hasła patriotyczne znalazły dużo miejsca. Niektórzy nawet pisali, że świta jutrzenka wolności. Cenzura policyjna na pewno zapoznała się z treścią tego rodzaju korespondencji. Władze niemieckie zorientowały się szybko, jak wpływową jednostką wśród polskiego społeczeństwa jest przełożony Niepokalanowa. Na o. Kolbego dawno zwrócili Niemcy uwagę. Proponowano mu jeszcze w lecie 1940 roku wpisanie się na tak zwaną Volksdeutschlistę. Oczywiście, o. Maksymilian propozycji nie przyjął. Następnie nasyłano mu zdrajców, którzy starali się utrudniać życie i jemu, i całemu klasztorowi. Wiemy, że dwaj Niemcy z Sochaczewa oskarżyli przełożonego Niepokalanowa o działalność polityczną i antyniemiecką. Już jesienią 1940 roku za pośrednictwem tak zwanych listów handlowych o. Kolbe dostał ostrzeżenie, by był ostrożny, bo ma być aresztowany. Według wszelkiego prawdopodobieństwa ostrzeżenia te przysyłali Polacy, pracujący u władz niemieckich. Ojciec Maksymilian mógł więc na czas Niepokalanów opuścić, mógł się schronić i uniknąć aresztowania. Nie tylko tego nie uczynił, ale starał się o wydawanie Rycerza. Ojciec Maksymilian Kolbe dla swego ideału nie tylko żył i pracował, ale także był gotowy za niego umrzeć.
Kiedy inni go ostrzegali, on zamiast myśleć o sobie, pracował nad dziełem swego życia. Jeszcze w październiku 1940 roku starał się, by w Konstantynopolu przetłumaczono dyplomik Rycerstwa Niepokalanej, a w styczniu 1941 roku zachęcał jednego z franciszkanów, przebywającego w Turcji, by rozpoczął wydawanie Rycerza w języku tureckim.

kolbe13

Aresztowanie w dniu 17 lutego 1941 r.

kolbe6.jpgDzień przed aresztowaniem, 16 lutego o. Maksymilian zgodnie z niedzielnym zwyczajem podczas wieczornej rekreacji mówił o Matce Bożej. Wybrał najstarszych swych współpracowników i tłumaczył im stanowisko Niepokalanej w planach Bożych i Jej rolę we wszechświecie. Była to ostatnia rozmowa maryjna, przeprowadzona w przeczuciu rozstania z braćmi.
Następnego dnia, 17 lutego wezwał do swej celi brata stenotypistę, Arnolda Wędrowskiego, któremu dyktował wszystko, co mówił dnia poprzedniego. Zapis ten szczęśliwie ocalał — słowa św. Maksymiliana obok głębokiej teologii maryjnej zawierają także pokorne wyznanie słabości ludzkiego umysłu, gdy chodzi o przedstawienie godności Matki Bożej i życia w zjednoczeniu z Nią i pod Jej opieką. Oto treść zapisu, jaki podyktował o. Maksymilian. Zamieszczamy także treść konferencji z 16 lutego, która została zapisana przez br. Witaliana Miłosza.

W poniedziałek 17 lutego 1941 roku (w dniu, w którym od wieków Kościół święty wspomina drugą boleść Maryi — ucieczkę św. Rodziny do Egiptu) o godzinie 9:45, gdy o.  Maksymilian dyktował konferencję z dnia poprzedniego, do Niepokalanowa przyjechało Gestapo. Chcieli widzieć się z gwardianem, o.  Maksymilianem. Wyszedł on na spotkanie i spokojnym głosem zwrócił się do swych wrogów: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. W odpowiedzi usłyszał: „Pan się nazywa Maksymilian Kolbe?”. „Tak, proszę” — odpowiedział i wskazał drogę do swej celi. Rozmowa trwała dość długo — niestety nie znamy jej treści. Po pewnym czasie do celi gwardiana wezwano czterech ojców: o. Piusa Bartosika, o. Antoniego Bajewskiego, o. Justyna Nazima i o. Urbana Cieślaka. Zaaresztowano ich. O godzinie 11:50 aresztowanym polecono wejść do auta, a Niemcy zanim odjechali, zażądali wykazu i adresów byłych mieszkańców klasztoru, którzy zakon opuścili. Gestapo wywiozło św. Maksymiliana wraz z czterema ojcami do Warszawy, gdzie osadzono ich w centralnym więzieniu na Pawiaku.

Okoliczności aresztowania

Po aresztowaniu o. Maksymiliana w klasztorze zapanowało ogólne przygnębienie. Wśród tego przygnębienia kochające serca myślały jednak nad sposobem ratowania swego przełożonego. W dniu 26 lutego 1941 roku stanął przed prowincjałem w Warszawie jeden z młodych braci z Niepokalanowa i przedłożył mu pismo 20 zakonników, wychowanków o. Kolbego; którzy prosili wyższego przełożonego, aby im pozwolił ofiarować się „do więzienia oraz do podjęcia wszystkich dalszych skutków” w zastępstwie o. Maksymiliana i czterech innych z nim razem aresztowanych.
Prowincjał był człowiekiem opanowanym, nie pokazał więc po sobie wzruszenia, popatrzył tylko z prawdziwym uznaniem na brata, który mu list przedłożył. Prowincjał zgodził się na propozycję braci, tym bardziej, że prowincjał pragnął za wszelką cenę ratować życie o. Kolbego. Bracia przewidzieli zgodę prowincjała, gdyż zaledwie ten dał swe pozwolenie, już otrzymał następne pismo, z tego samego co list poprzedni dnia, w którym tychże 20 braci wystosowało prośbę do władz niemieckich, aby ich wzięto do więzienia zamiast aresztowanych ojców. „Wyjaśniamy — pisali ci bracia do policyjnych władz niemieckich — że nikt nas do tego nie skłaniał ani zmuszał, ale decydujemy się na ten ważny krok zupełnie dobrowolnie. Równocześnie gotowi jesteśmy przyjąć na siebie chętnie wszelkie zarzuty i oskarżenia jako też i dalsze następstwa”.

zdemolowana redakcja 1Gdy zakonnicy łudzili się jeszcze, że ofiara ich zostanie przyjęta, Niemcy starali się uzasadnić aresztowanie o. Kolbego pozorami prawnymi i stwierdzeniem jakoby jego rzeczywistej winy. Mieszkańcy Niepokalanowa nie mogli w tym względzie oskarżyć swego przełożonego. O tym, jak głęboko byli przekonani o niewinności swego gwardiana, świadczy chociażby pismo dwudziestu spośród nich, którzy ofiarowali się za o. Maksymiliana na więzienie i ewentualną śmierć. W Niepokalanowie nie można więc było znaleźć nawet pozorów uprawniających do aresztowania jego założyciela. Złość ludzka jest jednak przemyślna. Niemcy przypuszczali, że wśród byłych zakonników z Niepokalanowa znajdą ludzi, którzy swymi zeznaniami obciążą o. Kolbego. Spośród tychże byłych zakonników wezwali jednego, który nie mieszkał w Warszawie, lecz w Rzeszowie, więc nie tak łatwo było do niego dotrzeć i sprawdzić jego zeznania, gdyby były nawet nieprawdziwe.
Człowiekiem tym był dawny br. Gorgoniusz Rembisz, który na początku wojny opuścił Niepokalanów i przeniósł się w swe rodzinne strony do Rzeszowa, gdzie spokojnie mieszkał do lutego 1941 roku. Wezwano go do urzędu gestapo w Rzeszowie. przesłuchujący go urzędnik mówił o rzekomo antyniemieckiej działalności o. Kolbego i o wrogim nastawieniu mieszkańców Niepokalanowa do władz okupacyjnych. Rembisz stanowczo zaprzeczał ternu, a gdy mu w końcu dano do podpisu tekst zeznania w nieznanym mu języku niemieckim, podpisał go w przekonaniu, że wszystko podano zgodnie z jego odpowiedziami. Tak zakończyła się sprawa w Rzeszowie.
zdemolowana redakcja 2Tymczasem w Warszawie, gdzie prowincjał robił usilne starania, by uwolnić o. Maksymiliana, pokazano wyższemu przełożonemu akt zeznań przeciw gwardianowi z Niepokalanowa, w którym była wyraźnie stwierdzona działalność antyniemiecka o. Kolbego. Akt ten był podpisany przez Rembisza w Rzeszowie. Nie ma niestety tego aktu zeznań, choć gestapo stale się nań powoływało, gdy chodziło o sprawę o. Maksymiliana, i chociaż prowincjał warszawski posiadał jego odpis a nawet polskie tłumaczenie. Akt zginął w czasie powstania, prowincjał umarł, a treść jego jest tym trudniejsza do ustalenia, ponieważ wyższy przełożony utrzymywał wiadomość o istnieniu takiego aktu w ścisłej tajemnicy i pokazał go zaledwie kilku ojcom i zaufanym braciom przestrzegając ich, „by byli ostrożni, bo może być więcej takich”, którzy zechcą fałszywie oskarżać.
Ta wiadomość bardzo bolała współpracowników o. Maksymiliana, zwłaszcza tych, którzy chcieli zamiast niego pójść do więzienia. Dlatego postarali się jeszcze w tym samym roku sprawę wyjaśnić.
Latem 1941 roku — gdy jeszcze o. Kolbe żył — w rozmownicy klasztornej w Niepokalanowie Rembisz wobec świadków przedstawił wyżej wspomniane przesłuchanie w Rzeszowie. Rzeczywiście można stwierdzić, że nie było podstaw do aresztowania ani o. Kolbego, ani innych ojców z Niepokalanowa. Gwardian Niepokalanowa nie miał do nikogo nienawiści, nikt też z tych, co się z nim stykali, nienawidzić go nie mogli. Pomimo wszelkich zabiegów o. Maksymiliana nie zwolniono.

Uwięzienie na Pawiaku

Ojca Maksymiliana razem z innymi ojcami z Niepokalanowa osadzono w więzieniu na ,,Pawiaku” w Warszawie. Z tą chwilą musiał zaprzestać podpisywania się swym imieniem zakonnym i wrócić do imienia chrzestnego Rajmund, którego od tylu lat nie używał.
W pierwszych dniach marca 1941 roku oddzielono o. Kolbego od jego współbraci i przeniesiono na oddział piąty, do celi nr 103. W tej celi zdarzyła się scena, którą opowiedział jeden z jej świadków.
Pawiak 1Pięć dni po wejściu o. Maksymiliana do owej celi wszedł do obecnych tam więźniów gestapowiec, strażnik więzienny. Sprawdzając obecność więźniów ujrzał też o. Kolbego w habicie zakonnym, przepasanego sznurem z wiszącą koronką franciszkańską i krzyżykiem. Ten krzyżyk rozzłościł niedowiarka. Podskoczył do o. Kolbego, chwycił za krzyżyk i szarpiąc nim wyrzekł:
— „Ty wierzysz w Chrystusa?”
— „Tak! —wierzę!” — odpowiedział o. Maksymilian.
Niemiec uderzył w twarz zakonnika i pełen wzburzenia zapytał po raz drugi:
— „Wierzysz jeszcze!?”
— „Wierzę! — padła druga, również spokojna i łagodna odpowiedź.
Gestapowiec uderzył po raz drugi w twarz o. Kolbego, ale z taką siłą, że zakonnik się zachwiał. Następnie, wzburzony spokojem wierzącego począł go szarpać i popychać z wielką złością i wskazując jeszcze raz na krzyżyk przy koronce wrzasnął:
— „I ty jeszcze w to wierzysz!?”
— „Tak jest, wierzę!”
I Niemiec po raz trzeci jeszcze silniej uderzył w twarz o. Kolbego. Świadkowie tej sceny wzburzeni do najwyższego stopnia okrucieństwem Niemca nie mogli się uspokoić. A o. Maksymilian chodził spokojnie po celi więziennej i modlił się — chyba za tego „biednego” człowieka, co myślał, że bólem wymusi zaparcie się Boga. A kiedy jeden z więźniów zaczął odgrażać się Niemcom, o. Maksymilian bez najmniejszego zdenerwowania uspokajał go mówiąc: ,,Proszę się nie denerwować. Pan ma wiele własnych kłopotów. A to, co się stało, to nic ważnego , bo to wszystko dla Matki Niepokalanej”.

Pawiak 2W kilka dni po owej scenie — 13 marca — napisał też podobne słowa do swych braci w Niepokalanowie. ,,Niech wszyscy bracia — zachęcał — dużo i dobrze się modlą , pilnie pracują i niech się nie martwią zbytnio, ponieważ bez wiedzy i woli dobrego Boga i Niepokalanej nic się stać nie może”.
Chociaż pozwolono, by dwa razy na miesiąc otrzymywał „paczki żywnościowe do pięciu kilogramów”, jego jedyne czynne płuco niedługo wytrzymywało w więzieniu i o. Kolbe zachorował. Przeniesiono go więc do szpitala więziennego. Doniósł o tym swym dzieciom, pisząc na kartce: „Od pewnego czasu znajduję się z powodu gorączki w izbie chorych”.
Gdy nadszedł miesiąc jego Pani, „piękny miesiąc maj, miesiąc Matce Najświętszej poświęcony” — jak pisał z więzienia do braci — ostatni maj w jego życiu, opuścił szpital więzienny, chociaż otrzymywał w dalszym ciągu „jedzenie szpitalne”, gdyż jego zdrowie nadal było bardzo niepewne. Ojciec Maksymilian tym wszystkim się nie trapił. Czuł opiekę Matki Bożej nad sobą i był spokojny. „Niepokalana — przypominał braciom jeszcze z więzienia — jako Matka kochająca, jak dotąd, tak i na przyszłość czule troszczyć się będzie o swoje dzieci”.

Pawiak 3Dnia 12 maja komendant więzienia polecił o. Kolbemu zdjąć habit i przebrać się w ubranie cywilne. Ojciec Maksymilian zrozumiał, że zostanie z więzienia wywieziony. Wysłał więc kartkę do swych ,,kochanych” w Niepokalanowie braci, by mu przysłali: „ciepłą bluzę do pracy oraz kamizelkę i ciepły szal. (…) Płaszcza i spodni nie potrzeba mi, bo mam je tutaj jeszcze w dobrym stanie” — dodał, ceniąc zawsze ubóstwo nawet w więzieniu. I jeszcze jedno w tym ostatnim liście z więzienia. Nie pożegnanie ani żal, ani tęsknota, ani nic z tego, co się w ostatnim liście pisać zwykło. Ale to, co było treścią jego życia. ,,Każdemu z osobna nie mogę dać odpowiedzi, gdyż nie wolno mi częściej pisywać, ale… Pozwólmy się Niepokalanej coraz doskonalej prowadzić — gdziekolwiek i jakkolwiek Ona nas chce postawić, aby przez dobre spełnianie naszych obowiązków przyczynić się do tego, by dla Jej miłości wszystkie dusze zostały pozyskane”. Takie były jego „serdeczne pozdrowienia i życzenia dla wszystkich i każdego z osobna”.

Dnia 28 maja 1941 roku o. Maksymilian Kolbe z Pawiaka został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.

Drucke diese Seite