Cześć Niepokalanej!
Drodzy Rycerze,
Kiedy wsłuchujemy się w głos Kościoła, dobiega nas wołanie św. Pawła, który od wieków powtarza, że „wszystko może”. my też jak on chcemy wszystkiego. Tylko często znajdujemy się w zupełnie innym miejscu, bo Apostoł narodów był „w Tym który go umacnia”, a my szczycimy się towarzystwem wolnej woli, która jak podkreśla św. Maksymilian jest nie tylko wolna, ale i słaba. Dlatego brakuje nam jego odwagi, która nie jest niczym nadzwyczajnym, ale prostym następstwem prawdziwej miłości. Ten święty gorliwiec w każdej trudności upatrywał swojego zysku, bo jego serce znało Chrystusa ukrzyżowanego i swobodnie patrzyło w oczy jego wrogom. Jednak jak stać się takim mocarzem? Święty Maksymilian przynosi tu jasną odpowiedź „potęga nasza w uznaniu swej głupoty, słabości i nędzy, i ufności bezgranicznej w dobroć i potęgę Niepokalanej. Natura może tęsknym okiem spoglądać na bądź co bądź spokojniejsze i wygodniejsze życie w warunkach już ustalonych, ale też na tym polega ofiara, by pójść wyżej niż cielesna natura ciągnie”. Jednak słowo „ofiara” staje się w dzisiejszych czasach niezrozumiałe. Bo trzeba dać coś z siebie, za co pozornie niczego się nie otrzyma. Pozornie, bo ofiara rozszerza serce, dając miejsce tej świętej swobodzie, której nie możemy nadziwić się u świętych. Podziwiamy Weronikę, która przedarła się przez tłum, by otrzeć twarz Skazańcowi, ale nie mamy czasu, by praktykować miłosierdzie w domu czy w pracy. Chcemy stać z Magdaleną pod krzyżem, ale nie za długo, bo zbyt wiele mamy spraw na głowie. Pragniemy, by spojrzenie Chrystusa nas znalazło i to najlepiej od razu, ale lękamy się drogi krzyżowej, która jest jedynym mostem nad rwącą rzeką zgubnych przyjemności. I tu zadajemy sobie pytania: dlaczego święci się nie bali? Skąd mieli siłę? Odpowiedzi udzielił sam Chrystus zaledwie w trzech słowach: „Oto Matka Twoja”. Dlatego kto „Ją bierze do siebie”, tego Ona zmienia i świat już go nie poznaje nazywając często dziwakiem, bo jak wierny Noe, modlitwą buduje swoją arkę, w której gromadzi komunie duchowe i sakramentalne, dobre spowiedzi i mocne postanowienia poprawy, dzięki którym zaczyna praktykować miłosierdzie, czyli staje się podobny do swego Stwórcy. Nie dziwi się już świętym, ale razem z nimi potakuje głową nad słowami św. Maksymiliana „że trzeba, aby ten kto pracuje dla Niepokalanej, wiele wycierpiał. I Niepokalana również dużo wycierpiała. A zresztą miłość karmi się właśnie krzyżami. My wszyscy jesteśmy bardzo nędzni, lecz jakże bardzo szczęśliwymi — nieprawdaż? narzędziami w najdroższych rękach Mamusi”. Ta czułość niektórych raziła, jednak nie należy zapominać, że jest ona jednym z przejawów miłości, choć nieumocniona krzyżem staje się tylko ckliwością, która kończy się na przebrzmiałych słowach. A przecież „miłość nigdy nie ustaje”, dlatego „niemożliwe było, by i otchłań zatrzymać ją miała”. Stąd Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jest dla nas wiecznie zielonym drzewem, które rodzi owoce wiary i nawrócenia. Niepokalana jako pierwsza karmiła się jego sokami, zanim świat poznał Jej imię. I tak jak była matką jednego Syna, przez drzewo krzyża stała się matką ludzkości. A skoro Matka jest Boża to i dzieci. Ale nic na siłę, sam Chrystus niejednokrotnie dodawał: „jeśli chcesz”… Święty Maksymilian był oczarowany pokorą tych dwojga miłujących się serc i ubolewał, że tak bardzo odczuwa w sobie brak tej cnoty. Ale to gruntowne poznawanie siebie dało mu klarowność myśli, którą przelał w liście do przełożonego: „myślę sobie czasem jak potężna musi być Niepokalana. Pan Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje, a Niepokalana z miłosierdzia Bożego nawet pysznych za narzędzia używać potrafi. Zdaje mi się że na Sądzie Ostatecznym skrzętnie będziemy odkrywać przed wszystkimi nasze nędze, by czasem jakaś nie uszła uwagi, aby się okazało, co może Niepokalana, nasza najlepsza Mamusia, i kim musi być sam Bóg, jeżeli taką Dobroć stworzył”…
w Niepokalanej Współrycerz