List na grudzień 2014

List na grudzień 2014

Cześć Niepokalanej!

Drodzy Rycerze,

Adwent kieruje nasz wzrok ku Betlejem — najlichszego z Judzkich miast, które stało się miejscem wybranym, mimo całej swej nędzy. Sam Bóg przez to daje nam nadzieję na dźwignięcie się z ruiny, w którą obrócił nas grzech pierworodny. Jeśli staniemy w prawdzie o samych sobie, to przyznamy razem ze św. Maksymilianem, że sami z siebie jesteśmy zdolni tylko do najgorszych rzeczy. Upadła natura sama nie potrafi się podnieść. Pycha i próżność tak łatwo nie dadzą sobie wyrwać łupu, „byle nie patrzeć w górę”, bo ci, którzy to robią dostrzegają światłość o łagodnym blasku, swobodnie rozchodzącym się wśród największych ciemności…

Mędrcy mieli swoją gwiazdę, ale mieli też odwagę by za nią pójść, choć świat mógł nazwać ich głupcami, lub uciszać jak ewangelicznego trędowatego, że to nie czas ani pora. A jednak ludzkie serce nie potrafi zaznać spokoju, póki nie spocznie w Bogu. Stąd podziwiamy dzielność męczenników i szlachetność wyznawców, ale czy oni mieli inne serce niż my? Z jednej strony ta sama ludzka słabość, która „nie znała tego człowieka”, a z drugiej ta sama zawoalowana pycha mówiąca „odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny”. A jednak święci poznali prawdę, czyli wiedzieli kim są, więc „wyszedłszy z dworu gorzko płakali”, a te łzy przyciągnęły Boże miłosierdzie, które od tej pory odbijało się w ich duszach, bo ci, którym wiele odpuszczono więcej miłują… Miłość Boża jest miłością przebaczającą. Dlatego rodzi się w Betlejem, by mogli przyjść do Niego wszyscy. I przychodzą, prości pasterze, którzy widzieli anioła i uczeni mędrcy, którym dany był symbol gwiazdy. Pan Bóg wie jakimi drogami prowadzić do siebie dusze. Jest twórcą, więc nie przykłada jednej matrycy do wszystkich. Stąd taka różnorodność w Kościele, tyle zakonnych rodzin, zgromadzeń i szkół. Ale wszystkie one maję jedno źródło — bijące serce Boga, które w swym łonie nosiła Niepokalana, by dać Je światu, który je przebije…

Taka jest cena naszego zbawienia. Tak na powrót staliśmy się synami Bożymi, bo dostaliśmy tę samą Matkę, która śpieszy do swych nieporadnych dzieci, bo zawsze pamięta moment ich narodzenia i nie waha się wrócić do Betlejem, jeśli tam wśród największej nędzy płacze Jej dziecko…
Adwent, według bł. Elżbiety do Trójcy Świętej, to oczekiwanie na wcielenie się Chrystusa w dusze. A to oznacza, że trzeba zrobić Mu miejsce w żłóbku naszej modlitwy, w miejscu pracy i nauki i przede wszystkim w samych pragnieniach, które muszą dążyć w górę, by w „szlachetnym współzawodnictwie” być coraz bardziej Jej, czyli być kochającym dzieckiem kochającej Matki. A wtedy nie trudno będzie nam powtórzyć za św. Maksymilianem: „Chcę bowiem przy pomocy Niepokalanej, tylko tego, czego sobie Niepokalana sama życzy. I boję się tylko jednego, to jest własnej woli, przynajmniej przy pomocy Niepokalanej tego tylko bać się pragnę”. Oddając się Jej zdobywa się pokój serca, bo jest to pokój Jej Serca, którego nie złamie żadne doświadczenie, trudności, a nawet nasza słabość. Pamiętajmy o tym śpiesząc do Betlejem…

w Niepokalanej Współrycerz

Drucke diesen Beitrag