List na czerwiec 2014

List na czerwiec 2014

Cześć Niepokalanej!

Drodzy Rycerze,

„Wiatr kędy chce wionie i szum jego słyszysz, ale nie wiesz skąd przychodzi i dokąd zdąża: tak samo dzieje się z każdym, kto się z ducha narodził” (J 3, 8). Te słowa budziły serce Nikodema, niemalże rażąc wolnością, do której Chrystus powołał swój Kościół. Dlatego święci są tak różnorodni. Obok św. Tomasza, mistrza intelektu, znajdziemy św. Józefa z Kupertynu zupełnie pozbawionego zdolności umysłu. Bo miarą świętości jest miłość, z jaką odpowiadamy na czas i miejsce, w których postawiła nas Boża Opatrzność. Ta prosta prawda często umyka naszej pamięci zakotwiczonej w troskach dnia codziennego. Niepewna przyszłość podsuwa lęk, który za wszelką cenę próbuje gasić ufność w ojcowską opiekę samego Boga, znającego przecież drogę do szczęścia swoich dzieci. Czasem je pociesza i przytula, a czasem pozornie zostawia na przełęczy, kochając je jeszcze mocniej i wzywając do większej miłości — świat lubi to słowo, ale zupełnie go nie rozumie. Jego prawdziwy sens ukryty jest w Kościele, „bo nie ma większej miłości niż ta, jeśli ktoś daje życie swoje za przyjaciół swoich”(J 15, 13).

Kiedy umierała duchowa córka bł. Henryka Suzo, ten pytał: „Któż mi da umrzeć za ciebie (…), bo dzieci tego świata dochowują miłości tylko do tego momentu, potem przestają kochać. My inaczej. Teraz dopiero przyjmuję cię za swoje dziecko. Zaniosę cię mojemu umiłowanemu Panu, prosząc by albo odrzucił mnie z moim dzieckiem, albo przyjął je wraz ze mną (…), a jeśli kiedykolwiek czymś się zasłużyłem przed umiłowanym Panem to niech to będzie policzone na twój poczet.” Jak mawiają święci „szczęśliwe takie przyjaźnie, które rodzą się u stóp ołtarzy”, ponieważ miłość może wzrastać i być coraz silniejszą tylko wtedy, gdy tkwi przy źródle, którym jest Bóg żywy, czyli Msza święta, gdzie Chrystus nieustannie umiera za każdego z nas, by w każdym z nas zmartwychwstać. Jeśli ta miłość nie jest w stanie nas zmienić i oderwać od samych siebie, to żyjemy w złudzeniach pozornego nabożeństwa, które rozbije się o pierwszą lepszą trudność. Trudność zesłaną z łaskawości Zbawiciela, byśmy wreszcie zaczęli do Niego należeć w tej miłości, do której nas powołał, bo jak wyjaśnia św. Małgorzata Maria Alacoque „dla serca kochającego jest wszystko jedno czy doznaje utrapienia, pociechy, choroby, czy zdrowia. Byleby Bóg był zadowolony.” Takie są szlaki świętych, po których idzie się tylko „własnym kosztem”, dźwigając małe i duże kłopoty, które czasem są niczym drobny kamień uwierający w bucie, do którego można się przyzwyczaić, a czasem, jak Eliasza zwalają nas z nóg. Ale to nic, powie św. Teresa od Dzieciątka Jezus, jeśli Pan Bóg zwiększa cierpienie, to zwiększy i siły. Bo jak mówią święci cała tajemnica tkwi w tym, że „Ten który kocha jest wszechmocny. Kochajmy więc a nic nie wyda nam się trudne”.

Miłość ma to do siebie, że wiąże coraz głębiej oddane sobie dusze, ale tylko wtedy, gdy wpatrzone są we wzajemne oddanie Jezusa i Niepokalanej. Bo każda miłość na ziemi jest tylko echem tej miłości, mocniejszej niż śmierć i większej niż cały świat. Dlatego żyjąc pomiędzy tymi dwoma Sercami, zaczynamy rozumieć, że naszym celem jest poznawać i coraz bardziej podziwiać ich niezmierzone tajemnice, przez które Bóg powołał nas z ciemności grzechu do światłości Jego łaski…

w Niepokalanej Współrycerz

Drucke diesen Beitrag