Cześć Niepokalanej!
Drodzy Rycerze!
Kiedy po upadku pierwszego człowieka świat stanął na skraju zwątpienia, nadzieja obudziła się w Niej — Niepokalanej. Kościół nazywa Ją Panią i Królową. Jednak tytuły to tylko brama do Jej kochającego serca, które chce przytulić i pocieszyć wszystkich podróżnych w mozolnej drodze ku wieczności. Jak dobra matka czeka w progu każdego dnia błogosławiąc jego owoce: radości, smutki, trudy i odpoczynki, by niczym Rebeka przyrządzić z nich wykwintną wieczerzę, dla Tego, który posiada wszelką władzę na niebie i ziemi. Święty Maksymilian powiedziałby, że to tylko podobieństwa, analogie, a rzeczywistość jest bez porównania piękniejsza, wznioślejsza i boska. Jednak niełatwo ją znaleźć, gdy słowo „miłość” odmieniane przez wszystkie przypadki współczesnych ideologii przestało sięgać głębi serca. Człowiek przestał za nią tęsknić, dlatego jest zamykana w nowych definicjach zacierających jej dawne znaczenie.
Jednak prawda nie da o sobie zapomnieć. Zostawia ślady, które zawsze prowadzą do jej źródła — Stwórcy. Tropią je serca waleczne, wspomagane miłosierną dłonią Niepokalanej, z której Bóg uczynił Swój skarbiec i darował go Kościołowi. Historia może opowiedzieć, ile razy sięgając do Niego monarchowie wygrywali bitwy, a sam okręt Kościoła, choć skały herezji dotykały burty, w ostatniej chwili wymanewrował na bezpieczny kurs. Jeśli Bóg daje, to robi to po Bożemu, czyli maksymalnie. Jeśli pragnie dzielić się Sobą ze Swoim stworzeniem również wybiera najlepszy sposób. Rodzi się z nieskażonej ludzkiej natury i nazywa Ją swoją Matką, którą daje ludzkości, aby w Niej łatwiej, szybciej i bezpieczniej mogła Go szukać i znajdować. Jednak to działanie Niepokalanej, jak wyjaśnia św. Maksymilian, będzie o tyle sprawniejsze, o ile z naszej strony będziemy starali się więcej duchowo urabiać. Oddanie się Jej pociąga za sobą konieczność pracy nad doskonaleniem naszego charakteru, czyli gotowość na trudy. „Niech przyjdzie, co chce” — mówili święci. Skąd tyle odwagi? Kształtowały ich apostolskie dłonie Maryi w które każdego dnia wkładali swoje prośby, pragnienia i myśli, by Ona je oczyściła i prowadziła według swojego matczynego zamysłu. Jednak cała trudność polega na tym, że my często dajemy się porwać krzykliwym sprawom, które szybko przemijają zostawiając po sobie niepokój, przysłaniający horyzont woli Bożej. Święty Maksymilian nie dziwił się temu. Z własnego doświadczenia wiedział „że czasem i zniechęcenie przyjdzie, bo przecież co by to była za ofiara, gdyby stale towarzyszył jej zapał”? Gdzie nie ma miłości, mówi św. Jan od Krzyża, połóż miłość, a zdobędziesz miłość. To wielkie wyzwanie, ma szansę na realizację tylko w wytrwaniu i ufności w Maryi.
Pan Bóg dał nam tę Nadzieję, tak jak w rodzinach nadzieją jest matka. Nie inaczej dzieje się w dziedzinie ducha. Nikt nie może z nas powiedzieć, że stracił nadzieję, bo Jej — Niepokalanej nie stracił. (św. Maksymilian).
w Niej Współrycerz