Cześć Niepokalanej!
Drodzy Rycerze,
„Wyobrażam sobie, ile burz i z zewnątrz i z wewnątrz przetrzymywać musisz; nic jednak większego w sprawach Bożych nie rodzi się bez bólu. Zresztą czyż może być jaka ofiara za wielka, jeśli chodzi o Niepokalaną? Jej poświęciliśmy siebie nie tylko w teorii, ale rzeczywiście, w praktyce. I jeżeli nie będziemy ustawać w walce o zdobycie świata Niepokalanej, cierpienia na nas nie przestaną się walić; i im intensywniej walczyć będziemy, tym cięższe i liczniejsze spadać na nas będą. Ale do śmierci tylko. Potem zmartwychwstanie.” Jakież to proste św. Maksymilianie. Kościół wojujący nie może ulegać złudzeniom, że jednak tu na ziemi można sobie pozwolić na tzw. odpoczynek. Każdy z nas ma krótki czas by odbudować zrujnowane przez grzech Jeruzalem własnej duszy i jak miłosierny Samarytanin pomóc leżącemu by podźwignąć i siebie. Mimo wszystko marzy nam się jakaś ustabilizowana sytuacja, gdzie nic większego się nie dzieje, a my mamy upragniony „święty spokój”. Jednak na polu bitwy nie ma miejsca na takie pragnienia. Wróg stosuje różne taktyki by uśpić swojego przeciwnika, a przywiązanie do własnego „widzimisię” jest tylko jedną z nich.
Bóg jest zazdrosny o duszę i ma upodobanie w jej walkach, dlatego nie szczędzi jej trudów, by wreszcie Mu się oddała. Czasem jak Hiobowi pozornie zabierze wszystko, po to by wszystko dać. Wolna wola jęczy i ugina się pod brzemieniem trosk i okoliczności które krzyczą: „nie przejdziesz, nie dasz rady”. Ale właśnie wtedy nasza Hetmanka czeka ze słowami otuchy, tylko trzeba do Niej pójść, jak żołnierz do swego generała i zdać raport z pola bitwy. „Wróg naciera. Siły słabe. Co robić?” A teraz słuchać, a raczej wsłuchiwać się w ciszę tabernakulum, która krzepi zmęczoną duszę. Bóg jest z nami, więc któż przeciw nam? W największych trudnościach św. Maksymilian przytulał się do Niepokalanej i słyszał te słowa tak bardzo przez nas wyczekiwane: „Idź dalej, wszystko będzie dobrze, jestem tu dla Ciebie”. Jednak jak mówią święci, świętości trzeba pragnąć i bić się o nią za wszelką cenę. A to oznacza rezygnację z siebie po to, by należeć do Niej i przez tą Niebieską Bramę wejść do upragnionej Ojczyzny. Ale ilu z nas łudzi się, że ma jeszcze czas, by się nawrócić. Tylko chwila obecna jest walutą, którą zdobywa się na niebo. Troski rodzinne czy zawodowe są nam dane po to, byśmy dobrze na nich zarobili, to znaczy, coraz bardziej ufali Jej, powoli znikając w przepaści Bożego miłosierdzia, ciągnąc swoim przykładem zbłąkane dusze, czyli nasze duchowe rodzeństwo, byśmy wszyscy mogli wrócić do domu, bo jak zaznacza św. Maksymilian, „niezbadane są drogi cudowne Opaczności Bożej i działalność Jej przez Niepokalaną w duszach. Wchodzi Ona do duszy albo przez wewnętrzne natchnienia, albo przez otoczenie. A gdy już wejdzie do duszy, albo tylko nieco drzwi duszy się uchylą, wchodzi do jej wnętrza, oczyszcza ją z grzechów i wad, upiększa cnotami i do gorącej miłości prowadzi”. Dlatego ścigajmy się w tym szlachetnym współzawodnictwie o większą chwałę Bożej Matki, bo skądże nam to szczęście, zawsze zostanie tajemnicą łaski, natomiast okazja do tego nadarza się już teraz. Nasza kolejna czynność, rozmowa, myśl niech należy do Niej, a jeśli zgubimy Ją po drodze to szybko wracajmy, na nowo oddając Jej nasza słabość, by Ona udzieliła nam swojej niepokalaności. Przedziwna wymiana, ale dla miłości nie ma rzeczy niemożliwych…
w Niepokalanej Współrycerz