Cześć Niepokalanej!
Drodzy Rycerze!
W dniu 13 listopada obchodzimy co roku liturgiczne święto św. Stanisława Kostki, a biorąc pod uwagę jego młodzieńczy wiek w chwili śmierci, można by napisać, św. Staszka Kostki. Przypomnijmy, że odszedł w Rzymie do nieba w osiemnastym roku swego życia. Trudno o tym człowieku nie myśleć katolikowi ze wzruszeniem i podziwem, a Polakowi z dumą, jeśli się choćby tylko troszkę zna koleje jego losu i bogactwo cnót jego duszy. Jest to bez wątpienia jedna z najpiękniejszych postaci w polskich dziejach – patron narodu polskiego, patron szkolnej młodzieży i nowicjuszy w seminariach duchownych. Możemy się od niego wiele, wiele nauczyć… Możemy znaleźć w jego biografii odpowiedź na pytanie jak czcić Matkę Bożą i jak Jej służyć. Ksiądz Piotr Skarga z swoich Żywotach świętych polskich napisał o św. Stanisławie (cytuję zachowując oryginalną pisownię): „Gorące barzo miał nabożeństwo ku Przeczystej Matce Bożej”. Cóż kryje się pod tym ogólnym stwierdzeniem? Z jednej strony wielka miłość ku Matce Bożej, której to miłości gorliwość musi imponować każdemu rycerzowi Niepokalanej. A z drugiej, szeroki strumień łask otrzymanych przez św. Stanisława od Maryi, których i my pewnie możemy w jakiejś mierze doświadczyć, o ile będziemy Ją kochać, choć w części, tak jak kochał Stanisław. Najpierw zaczerpnijmy z powyżej wspomnianego dzieła ks. Skargi zdań parę o stosunku św. Stanisława do Maryi, a następnie o Jej działaniu w jego życiu.
Oto widzimy Staszka w szkole, w Wiedniu. Uczył się tam gramatyki, stylistyki i retoryki, a nauka ta polegała między innymi na przygotowywaniu pisemnych rozprawek poświęconych wybranym tematom. Uczeń sam je wybierał. Stanisław z upodobaniem w swoich pracach podejmował temat maryjny. Czytamy na ten temat u ks. Skargi:
„w szkole ćwiczenia i pisanie argumentów swoich na wychwalanie Przeczystej Matki obracał”. Potem w Rzymie, już po przyjęciu do Towarzystwa Jezusowego: „Ku przeczystej Matce Bożej takie miał serce, iż ją bezpiecznie za swoją matkę miał i w każdej rozmowie tak Ją wdzięcznie i mile wspominał, iż te, którzy słuchali, słodkość ona pokrapiała, czego doznał Emanuel Sa, gdy go do kościoła Panny Maryjej Śnieżnej za towarzysza brał. Spytał [o. Sa] go [Stanisława] w drodze, jeśli Najświętszą Pannę miłuje? A on pokornie i wdzięcznymi usty odpowiedział: «Co pytasz ojcze, moja to Matka». Onym słowem, tak wdzięcznie i z uczuciem nabożnym wymówionym, tak się wzruszył Emanuel, iż szedszy do jenerała, powiedział, iż on głos nie człowieczy był. Gdy o tej Królowej Niebieskiej często mawiał, wymyślał jako mógł nowe i prześliczne Jej przezwiska i stopnie, na których Ją posadzał, co najwyższe, jakoby mu było ciężko, iż wyższego dla Niej miejsca, którym by Ją czcił, naleźć nie mógł. Gdy wianek Jej i pozdrowienie, i inne do Niej modlitwy odprawował, co barzo często czynił, baczyli to ojcowie, iż to czynił z wielką i nad zwyczaj pospolity słodkością, jakoby mu ta Przeczysta, którą wychwalał, onej wdzięczności dodawała”. Znał datę własnej śmierci i wskazał ją swoim współbraciom zakonnym. Ci jednak nie uwierzyli mówiąc: „to do prawdy nie ma podobieństwa, chyba by go Królowa niebieska, której Wniebowzięcia dzień przypadał, z sobą wziąć chciała”. Leżąc na łożu śmierci nie tylko krucyfiks, ale „Także obraz Przeczystej Matki, którego używał, wziąwszy obejmował i całował (…) mówiąc często i powtarzając «Jezus i Maryja»”. Maryja odwdzięczała się Stanisławowi za jego oddanie licznymi łaskami. Kilka razy w swoim krótkim życiu miał poważne problemy ze zdrowiem. Gdy zachorował w Wiedniu i był tam bliski śmierci, „mu się przeczysta Matka Boża, Dzieciątko na ręku swoich niosąc, ukazała i sługę swego cieszyła, i chcąc go hojniejszą słodkością napełnić, na łóżku jego Synaczka położyła. Z czego on przedziwnie na duszy weselony i ucieszony, i na ciele ozdrowiał. A chcąc mu łaski przyczynić, Królowa niebieska upomniała go, aby się do zakonu Societatis Iesu Panu Bogu oddał”. Nie było to jedyne mistyczne doświadczenie w życiu Stanisława. Podobnie było także później, w Rzymie: „Jest pewne świadectwo, iż mu się ukazała Przeczysta Matka Boża z wielą około siebie panienek dziewic”.
Jak w Wiedniu Maryja uzdrowiła Stanisława, tak w Rzymie zabrała go ze sobą, o czym świadczy data śmierci Stanisława i opinie mu współczesnych: „w dzień Wniebowzięcia Bogarodzice w nocy za Patronką i Matką swoją poszedł”. To był 15 sierpnia 1568 roku. Ksiądz Skarga w innym miejscu napisał: „Trzeciej po północy godzinie dokonał, o której drudzy mniemają, iż Najświętsza Panna do nieba wzięta jest”.
Przywołuję te piękne, maryjne kartki z życia św. Stanisława Kostki, by pokrzepić nasze dusze ukazaniem dobrego przykładu, a także by przypomnieć, iż nie ma innej drogi do Pana Boga, do Chrystusa, do nieba jak tylko przez Maryję. Słodko jest mieć Ją za Panią, za Matkę… Słodko jest być Jej sługą, Jej dzieckiem…
W Niepokalanej,
Wasz Współrycerz