Cześć Niepokalanej!
Drodzy Rycerze,
„Życie jest drogą do nieba. Skąd wyszedłeś? Opatrzność Boża dała Ci tych rodziców, w tym miejscu i czasie i w tych okolicznościach, w których najlepiej możesz się zbawić”. Święty Maksymilian dobrze wiedział, że bez walki nie ma zwycięstwa, ani nagrody, dlatego powtarzał braciom, by nie wzdrygali się zakosztować goryczy, jeśli Niepokalana tę gorycz zsyła, bo „nie ma kącika bez krzyżyka, a gdyby nie było krzyżyków, nie mielibyśmy za co pójść do nieba”. Jednak często wkrada się nam w dusze narzekanie, że jest za ciężko, że nie damy rady. O woli Bożej łatwo się nam mówi, ale trudniej się ją praktykuje. Dlatego Pan Bóg stawia nas w przeróżnych okolicznościach, byśmy wreszcie rzucili się w ramiona Opatrzności, czyli dogłębnie poznali sens słowa „zaufanie”. Niejednokrotnie dla tej miłości trzeba zaryzykować wszystko, ale jaka szkoła uczy takiej odwagi? Nazaret, Betlejem, Kalwaria…
W Nazarecie zobaczymy niewiastę która przyjmuje macierzyństwo, mimo że pragnęła służyć świątyni. Całe życie Maryi było nieustannym zdawaniem się na wolę Bożą, mimo że św. Józef już chciał ją opuścić, ona nie przestawała ufać, bo każda burza minie. W Betlejem nie było dla nich miejsca, a Ona była pocieszeniem dla swojego małżonka. Bo każda trudność się kończy, mimo że w pewnym momencie ochronić Bożą dziecinę mógł tylko bałwochwalczy Egipt. Oczywiście przychodzi nam na myśl pytanie „dlaczego?”. Ale przecież „drogi Boże nie są drogami ludzkimi” i jak przypomina św. Maksymilian „nasz rozum mieści się w naszej czapce”, dlatego musimy „dać się prowadzić”, by nie zboczyć ze szlaku. Dostaliśmy dobrego przewodnika – Matkę znającą trud ziemskiej pielgrzymki. Wielkie burze i szare dni, ucieczka do pogańskiego kraju, jakim często jest dla nas nasze miejsce pracy, ale i ufność i wytrwanie czyli wiara, a po 7 latach chwila oddechu w upalnym klimacie, by zostać opuszczoną przez śmierć męża, a potem na Kalwarii doświadczyć jej na swoim Synu, dla którego Boska Opaczność powołała ją do życia.
Tu na ziemi tylko miłość się nie kończy, dlatego mimo odległości kochające serca zawsze są razem. Święty Maksymilian przypomni nam, że „prawdziwa miłość czuje szczęście w cierpieniu dla osoby umiłowanej. Stąd nic dziwnego, że święci znajdowali swój raj tu na ziemi, nie w rozkoszach, honorach i bogactwach, ale w ubóstwie, poniżeniu i cierpieniu dla miłości Bożej, bo jeśli mamy przyjaciela i ten przyjaciel nic trudniejszego dla nas nie uczynił, to nie wiemy jeszcze, czy jego przyjaźń jest prawdziwa. Gdy jednak trudy i bóle znosi dla nas, wtedy mamy dowód prawdziwości jego przyjaźni”…
Pan Bóg doświadcza swych umiłowanych, by wyćwiczyć ich w walce o królestwo niebieskie, które „gwałt cierpi i tylko gwałtownicy je porywają”. Jak mówi św. Teresa od Dzieciątka Jezus „świętość zdobywa się na ostrzu noża” i jak udowadnia inna święta karmelitanka, Teresa od Jezusa „tylko miłość trzyma Pana Boga w szachu”, więc kiedy ścieżka naszej ziemskiej wędrówki zrobi się bardziej stroma, nie wahajmy się użyć słów których trzy razy dziennie uczy nas Nasza Matka „Oto ja służebnica Pańska. Niech mi się stawie według słowa Twego”, byśmy mogli dojść tam, gdzie właśnie te słowa Ją zaprowadziły…
W Niepokalanej Współrycerz