Anioł Pański (cz. III)
„Otom ja, służebnica Pańska, niech się stanie według słowa twego”
Tak modlimy się dalej i w pamięci, obok Imienia Zbawiciela, pojawia się pełne pociechy Imię Tej, która te słowa wyrzekła, zamykając w nich przeznaczenie i posłannictwo swoje.
Wspomnijmy jak Jeremiasz trwożył się kiedy Bóg wybierał go na proroka swojego; wspomnijmy jak wymawiał się jąkając: „popatrz Panie, mówić nie umiem, dzieckiem jestem”. Ale Pan mówił do niego: „Pójdziesz, kędy cię poślę, oznajmiając, co ci rozkażę, nikogo lękać się nie będziesz, bo Ja będę z tobą i słowa moje w twoje usta włożę”.
Lecz czymże było posłannictwo proroka wobec misji Maryi, jako Matki Odkupiciela? Odkupienie miało się rozpocząć krwią, cierpieniem bolesnym, a dokonać w męce niewypowiedzianej. Maryja, która wybrała „najlepszą cząstkę”, najboleśniejszą też wybrała zarazem, nie odpowiadając jednak podobnie jak Jeremiasz: „nie umiem, nie potrafię”. Ona przyjęła bólem brzemienne posłannictwo swoje i poddając się całkowicie woli Bożej, mówiła: „Otom ja służebnica Pańska, niech się stanie według słowa twego”. Posłannictwo Maryi w natchnionym widzeniu obejmowało ofiarę, tak pełną męki, jak ją miał przynieść pierwszy wielki piątek!
Chcesz, szeptała młodziutka Dziewica, abym stanęła przy kolebce Syna Twojego, łzami witającego tę ziemię; bym Go poniosła na wygnanie, bym patrzyła na wzrastającą z dniem każdym nienawiść? Niech mi się tak stanie! Chcesz, bym duszę moją wydała na przeczucie Jego tęsknot, na bicze Jego katuszy, na ciernie Jego skroni? Chcesz, abym poszła na spotkanie i upadającego dźwignąć nie mogła, i wołającego: „pragnę” ukoić nie była w stanie, nic prócz łez nie mając pod krzyżem? Niech mi się tak stanie!
Ale też z tego boku Matki Zbawiciela miało spłynąć wesele nasze. I dlatego to anielskie pozdrowienie miało być radosnym pozdrowieniem. Ból dla Niej, a radość dla nas. I stąd, wypowiadając to „niech mi się tak stanie”, zdała się mówić jednocześnie: „Chcesz, bym kosztem takich i tylu ofiar została wspomożeniem ziemi i czyśćca pociechą, a także radością nieba?”. Niech mi się tak stanie!
Doprawdy, radosne to pozdrowienie, bo ileż to razy na ziemi te słowa Maryi wezmą sobie ludzie za hasło życia i nimi kierować, i nimi pocieszać się będą?! Chcesz poprowadzić mnie na Tabor, czy do Ogrójca? Niech mi się tak stanie! Chcesz, abym święcił niedzielę palmową i na Golgotę się wspinał? Niech mi się tak stanie! Kiedy serce wije się w cierpieniach, kiedy pociecha wszelka zatamowana i burza, i wicher się podnosi – niech mi się tak stanie! Kiedy śmierć zabiera najdroższych i w domu pusto – niech mi się tak stanie! Kiedy samotność ogarnia duszę jak przypływ morza pochłania ląd – niech mi się tak stanie! Kiedy wybór trudny między łzą a uśmiechem, a obowiązek i ofiara po jednej, rozrywka zaś i rozkosz po drugiej stronie – niech mi się tak stanie! Na drogę krzyża wstąpię ochoczo, choć to trudne, ciężkie i bolesne!
I tak wciąż, bezustannie usta szeptać będą Zdrowaś…, a wszystkie życia czyny powtarzać: Otom ja, niech mi się tak stanie! Bo ta radosna nowina Boża nie skończyła się. Dzieło Boże trwa dalej i realizuje się poprzez wieki całe…
(styl nieco uwspółcześniono)
c.d.n.
(opr. na podstawie: o. Teodor Naleśniak Z.K., Wykład tajemnic różańcowych, Wydawnictwo OO. Dominikanów Lwów 1929, s. 100-103)