Cześć Maryi w rodzinie
W czasie Ostatniej Wieczerzy, mówił Pan Jezus do uczniów: „Wszyscy wy zgorszenie weźmiecie ze mnie tej nocy. Albowiem jest napisano: uderzę pasterza i rozproszą się trzody” (Mt 26, 30). Uczniowie jednak nie chcieli dać temu wiary. Najpewniejszy siebie Piotr, zaczął pierwszy Panu Jezusowi przeczyć, mówiąc: „Choćby się wszyscy z Ciebie zgorszyli, ja nigdy się nie zgorszę”. Skoro zaś w odpowiedzi na to usłyszał znowu, że jeszcze tej nocy, „pierwej nim kur zapieje, trzykroć Jezusa się zaprze”, tak się uniósł, że przecząc znowu słowom Pana Jezusa, zawołał: „Choćby mi też z Tobą przyszło umrzeć, nie zaprę się Ciebie!”.
Niestety! Spełniły się słowa Jezusowe. Nim kur po trzykroć zapiał, Piotr trzy razy wyparł się swego Mistrza. A podobnie jak Piotr, opuścili Go wszyscy. „Rozproszyli się jako licha trzoda”. Przy Panu Jezusie wytrwał tylko Jan. Z Ogrójca poszedł za Zbawicielem do domu Kajfasza, gdzie był świadkiem niegodziwego sadu. Stamtąd poszedł za Panem Jezusem przed dom Piłata, gdzie był obecny przy biczowaniu i koronowaniu cierniem. W końcu, gdy Piłat zatwierdził wyrok śmierci, Jan poszedł za Panem Jezusem, dźwigającym krzyż, aż na miejsce kaźni i tu, „stojąc pod krzyżem”, dotrwał aż do chwili, w której Pan Jezus oddał swojego ducha w ręce Ojca Niebieskiego. Święty Jan trwał niezłomnie przy Panu Jezusie bynajmniej nie dlatego, jakoby był od innych uczniów doskonalszy. Aczkolwiek sam napisał, że go Pan Jezus szczególnie umiłował, to jednak na tę miłość nie zasłużył sobie bynajmniej statecznością swego usposobienia. Wszak sam Pan Jezus nazwał go raz „synem gromu”, dlatego, iż był Jan – podobnie jak Piotr – gwałtowny i porywczy oraz chciał ogniem z nieba spalić wsie niegościnnych Samarytan. Innym znów razem Zbawiciel surowo go zganił, a to dlatego, że wraz ze swym bratem Jakubem, śmiał się dopraszać pierwszego miejsca w Chrystusowym królestwie. Tacy zaś, którzy łatwo się unoszą i szukają wywyższenia, nigdy w niczym nie są stali i prędko zmieniają swoje przekonania. Toteż i św. Jan, tak bardzo usposobieniem podobny do Piotra, mógł łatwo na widok uwięzionego Mistrza poczuć się zawiedzionym w swoich nadziejach i opuścić Go tak, jak Go opuścili inni. Jeśli jednak tego nie uczynił i wbrew swemu zmiennemu usposobieniu wytrwał niezłomnie przy Boskim Mistrzu, to tylko dlatego, że stanął u boku Jego Bożej Matki i wsparty na Jej ręku, szedł za Jezusem aż na Golgotę… Pan Jezus zaś widząc tę wierność umiłowanego ucznia, który w chwili pokusy schronił się pod opiekę Jego Bożej Matki, w ostatnim słowie, wypowiedzianym przed oddaniem ducha w ręce Ojca Niebieskiego, wskazał na Maryję i powiedział do niego: „Oto Matka twoja” (J 20, 27).
W okolicach Efezu, pośród pięknego lasu, stoją ruiny dawnej budowli, nazywane przez ludność „Domem Najświętszej”. Budowla ta, odkryta na podstawie widzeń słynnej Katarzyny Emmerich, była wedle wiary okolicznego ludu, ostatnim mieszkaniem Bożej Matki. Wzięta spod krzyża pod synowską opiekę przez św. Jana Maryja przybyła za nim do Efezu, a chcąc być z dala od miejskiego zgiełku, zamieszkała w cichym ustroniu leśnym, gdzie umiłowany uczeń Jej Syna zbudował dla Niej właśnie ów domek. I tu, w tym domku, spędziła Maryja wieczór swego ziemskiego życia. Podczas rozważań tajemnic ziemskich przeżyć Maryi, w których widać piękne wzory rodzinnego życia, najczęściej nasza myśl biegnie ku domkowi nazaretańskiemu, który znajduje się dzisiaj w Loretto. W tym domku bowiem dopełniły się najważniejsze zdarzenia, około których oplotło się życie Bożej Matki. Niewątpliwie łaska Ducha Świętego wzruszała niejednokrotnie wierne serca i budziła w nich najlepsze postanowienia.
Niestety! Nasza słabość ludzka, gorąca w chwili uniesienia, jak gorącym był Piotr przyrzekający Panu Jezusowi, iż wytrwa przy Nim aż do końca, w chwili pokusy omdlewa i, jak Piotr i Jego towarzysze, Pana Jezusa opuszcza. Zbawiciel zna doskonale tę naszą słabość. Toteż stawiając nam za przykład swego umiłowanego ucznia Jana, który oparty na ręku Matki Bożej, wytrwał przy Nim aż do końca, zwraca się dziś do każdego z nas i, wskazując na Maryję, mówi: „Oto Matka Twoja!”.
Idźmy więc za wskazaniem Boskiego Mistrza i wstępując w ślady wiernego ucznia (…) weźmy ze sobą Maryję do domostw naszych. Niechaj w naszych domostwach zamieszka tak, jak zamieszkała w domku Janowym. Niechaj w naszych ogniskach małżeńskich i rodzinnych Maryja króluje zawsze. Niechaj nasze synowskie przywiązanie do Matki Bożej sprawi to, aby każdy dom był, jak ów Janowy domek w Efezie, „Domem Najświętszej”. Tak wsparci na ręku Bożej Matki, wytrwamy aż do końca. A wówczas Pan Jezus powie Maryi, wskazując na nas: „Oto synowie i córki Twoje!”. Amen.
(styl nieco uwspółcześniono)
(za: ks. Władysław Staich, Niebieska Pani. Kazania o życiu rodzinnem na tle żywotu Najśw. Marji Panny, Kraków 1930, s. 315-318)