List na luty 2021

List na luty 2021

Polityka

Błoga szczęśliwość, jaka zagościła w kręgu Świętej Rodziny po odwiedzinach Trzech Mędrców, nie trwała długo. Tej samej nocy, której odeszli Trzej Mędrcy, ukazał się Józefowi we śnie anioł i powiedział do niego: „Wstań, a weź Dziecię i Matkę Jego i uchodź do Egiptu, i bądź tam, aż ci powiem. Albowiem będzie Herod szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić” (Mt 2, 13).

Posłuszny ostrzeżeniu zwiastuna Pańskiego, Opiekun Bożego Dziecięcia i Jego Matki, pełen poczucia odpowiedzialności za losy Świętej Rodziny, zerwał się ze snu, zbudził Maryję i powtórzywszy Jej słowa anioła, kazał Jej zabrać Jezusa i bez zwłoki ruszyli na południe, ku egipskim granicom.

„Wstawszy, wziął Dziecię i Matkę Jego i uszedł do Egiptu”. Tylko tyle zapisał ewangelista o czynie Józefa. Nie ma tu ani słowa o jakichkolwiek skargach czy narzekaniach, o jakimkolwiek szukaniu innego, łatwiejszego sposobu ujścia przed niebezpieczeństwem. Bez żadnych wahań spełnił święty Mąż bezzwłocznie to, co było wolą Boga. Tak też tę wolę Bożą spełnić należało. Świętej Rodzinie bowiem zagrażało rozbicie. Obowiązkiem głowy tej rodziny było grozie rozbicia świętego Stadła czynnie przeciwdziałać. A najodpowiedniejszym czynem przeciwdziałania był ten, na który wskazał sam Bóg.

Tych Bożych rozkazów trzymać się należało najściślej tym bardziej dlatego, że owo niebezpieczeństwo tkwiło w rzeczy dla życia rodzinnego groźnej, bo w polityce, która w to życie najczęściej, albo zgoła zawsze, godzi. Uosobieniem tej polityki wobec Świętej Rodziny był król żydowski Herod. Ten człowiek nie był ani Żydem, ani Rzymianinem, ani Grekiem. Był barbarzyńcą, Idumejczykiem, który jak gad pełzał przed Rzymianami, jak błazen naśladował Greków i jak prosty oszust przymilał się Żydom. Dzięki tym właściwościom, wdarł się podstępnie na stolicę Dawida i odgrywał rolę panującego. Jego panowanie, w którym nie było ani odrobiny siły prawdziwego władcy, wypełniały same mordy. I tak kazał utopić swego szwagra Arystobula, któremu zdradziecko wydarł panowanie. Dalej skazał na śmierć drugiego szwagra Józefa, bo się lękał jego zemsty. Potem, z tych samych powodów, kazał zgładzić jeszcze ostatniego ze szwagrów Hirkana, a w końcu ich siostrę, a swoją własną małżonkę, Marjamnę. Tak mu czynić kazała polityka. W ten sposób bowiem zabezpieczał swą osobę na zdradziecko opanowanym tronie. Ale polityka , która mordu nie uznaje za zbrodnię, gdy chodzi jej o własne cele i nie zna w czynieniu zła żadnej miary, kazała okrutnikowi zamordować jeszcze matkę żony, Aleksandrę i dwóch synów Babby, dlatego tylko, że byli dalekimi krewnymi zgładzonej ze świata rodziny.

Ale nie na tym koniec. Panujący, który opiera swą władzę na polityce, a nie na prawie, lęka się własnego cienia i skwapliwie morduje tych, których łączyły jakiekolwiek związki z poprzednimi ofiarami jego polityki. Dlatego też Herod, przeniknięty strachem, aby jego właśni synowie, których urodziła mu zamordowana Marjamna, nie szukali na nim zemsty za śmierć matki, kazał stracić niedługo po jej śmierci dwóch starszych, a w przeddzień własnego zgonu, wydał jeszcze rozkaz zgładzenia trzeciego, Archelaja. Bojaźliwy, jak wszyscy starzejący się zbrodniarze i jak wszyscy zdradzieccy władcy, drżał przy każdym drgnieniu liścia i zrywał się przy każdym ruchu przelotnego cienia. Przesądny, jak wszyscy niedowiarkowie, niewolnik wróżb i znaków, łatwo uwierzył Trzem Mędrcom ze Wschodu, prawiącym o „nowo narodzonym królu żydowskim” i zadrżał o swoją władzę (J. Papini, Dzieje Chrystusa).

Nawykły jednak do lisiej polityki, chwycił się obłudnego podstępu i odsyłając Mędrców do Betlejem, rzekł do nich: „Idźcie i dowiadujcie się pilnie o Dzieciątku, a gdy Je znajdziecie, oznajmijcie mi, abym i ja przyjechawszy, pokłonił się Jemu” (Mt 2, 8). Nie mogąc jednak doczekać się ich powrotu, wydał rozkaz, aby w Betlejem wymordowano wszystkie dzieci. Sądził bowiem, ten zaślepiony w sobie polityk, że w ten sposób najpewniej zgładzi ze świata prawego Dziedzica Dawidowego tronu…

Ten ostatni cios zawiódł jednak tyrana. Pan Bóg bowiem obmyślił dla swego Syna schronienie najpewniejsze… Nie powierzył straży nad Nim światowym cezarom Rzymu, nie oddał Go pod ochronę potężnych wojsk, nie uciekał się nawet do mocy cudu, ale oddał Go w opiekę dwojga najświątobliwszych na ziemi Małżonków, Józefa i Maryi, a cudowną wszechmocą pomógł Im tylko o tyle, że ich przestrzegł o grożącym niebezpieczeństwie. I odtąd zawsze tak było. Gdy polityka rzymskich cezarów zaczęła krwawo prześladować Jezusa w Jego Kościele, wówczas Jezus znalazł schronienie w zaciszu domostw chrześcijańskich rodzin. Gdy w czasach późniejszych polityka wierna hasłu: Cuius regio, illius religio – „czyja władza, tego wiara”, gnębiła Kościół, a wzburzony tłum wskrzeszał dawne pogaństwo, wówczas Jezus, wypędzony ze swych świątyń i ze wszystkich urządzeń społecznych, chronił się znowu pośród rodzin. Gdy na początku XX wieku, jakieś szatańskie opętanie zawładnęło rządami w Rosji i w Meksyku i zaczęło krwawo tępić wszystko, co tylko nosiło na sobie znamię Jezusowe, wówczas Jezus schronił się znowu pod opiekę rodzin… [To samo stało się w Niemczech opanowanych przez ideologię narodowego socjalizmu].

I tam żył ukryty. Żył w gorącej wierze ojców i matek, które szeptem mówiły o Nim swym dzieciom. Żył w tych wspólnych pacierzach, na które pod osłoną ciemnej nocy zbierali się członkowie najbliższej rodziny. Żył w tych sakramentach świętych, które prześladowani Jego słudzy w zaciszach domostw wiernych Mu rodzin sprawowali. Żył tak, jak żył wtedy, gdy na Jego życie czyhał krwawy władyka Herod i gdy św. Józef ukrył Go w objęciach swej świętej Małżonki. O tym skrytym schronieniu Jezusa na łonie chrześcijańskich rodzin wiedzą dobrze Jego wrogowie. Dlatego wszystkie ich wysiłki zmierzają obecnie do tego, aby te rodziny rozbić! Już dawno hasłem polityki stało się słowo „rozwód”! W tym celu rozpolitykowane rządy ustanowiły różnego rodzaju instytucje, które bezczelnie wdzierają się w sprawy katolickich małżeństw i udzielają im bezprawnych rozwodów. W tym celu odpowiednie stanowiska w sądownictwie oddano w ręce ludzi, którzy nie uznają ustanowionej przez Jezusa Chrystusa „nierozerwalności małżeństwa”. A czyni się to wszystko rzekomo „dla społecznego dobra”, jak się obłudnie nazywa tę robotę skierowaną ku burzeniu Chrystusowego ładu… Przewrotność ludzka waży się poprawiać mądrość samego Boga…

[Dziś jest jeszcze gorzej! Cała Europa, by tylko skupić uwagę na naszym kontynencie, grzęźnie w błocie liberalno-lewicowej, a nawet lewackiej, neomarksistowskiej ideologii, której jednym z wyrazów jest feminizm spod znaku błyskawicy. Na gruzach podeptanej już dawno zasady nierozerwalności małżeństwa, próbuje się teraz negować samą istotę małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety. Zabijanie w łonach matek dzieci nienarodzonych, eufemistycznie zwane „aborcją”, ogłasza się jako prawo kobiet i gwarancję „zdrowia (sic!) reprodukcyjnego”. Usiłuje się też płeć wyjąć spod praw natury i uczynić kwestią dowolnego wyboru, a najobrzydliwsze obyczajowe wynaturzenia podnosi się do poziomu w pełni dopuszczalnych zachowań.]

Wróćmy jednak do podstawowej kwestii katolickiego małżeństwa. Pogańska polityka przerobiła to, co sam Bóg uczynił świętym i nietykalnym… Odwieczny wróg Chrystusa, wcielający się w politykę różnych burzycieli chrześcijańskiej cywilizacji, rozerwał to, co złączył Bóg, bo wiedział, że na nierozerwalności chrześcijańskiej rodziny opiera się życie Kościoła. Wedle podstępnych rachub, po rozsadzeniu zwartości życia rodzinnego, Kościół miał się zachwiać, a wtedy łatwo już dosięgnie się Jezusa, aby w duszach ludzkich „Go zatracić”. [Niestety te rachuby spełniają się na naszych oczach.]

Przykładów historia dostarcza nam wiele… Oto przewrotna królowa Bona, dowiedziawszy się o potajemnie zawartym małżeństwie swego syna Zygmunta Augusta z Barbarą Radziwiłłówną, zaczęła przeciw niemu podburzać szlachtę dowodząc, że młody król poczyna działać samowolnie, bo bez zgody narodu i według własnych upodobań wybrał sobie małżonkę i to jeszcze własną „poddankę”. Polityka podstępnej Włoszki trafiła do przekonania rozpolitykowanej części szlachty. Jedni, zbałamuceni przez Bonę, wystąpili przeciw królowi dlatego, że za żonę pojął równą im szlachciankę, a nie jakąś odpowiednią do swego stanu królewnę. Inni ogłosili swój sprzeciw wobec króla kierując się prostą zazdrością wobec rosnących w kraju wpływów domu Radziwiłłów. Jeszcze inni stanęli przeciw małżeństwu króla z powodu zwykłej u polityków przewrotności, która zacność czynu Zygmunta Augusta, pomijającego wszystkie względy polityczne, a kierującego się tylko nakazem serca, potępić musiała.

I tak głupota, zazdrość i przewrotność zawiązawszy sojusz, wznieciły na sejmie piotrkowskim wielki bunt przeciw młodemu królowi… Jeden z posłów, Piotr Boratyński, upadł jak błazen przed królem na kolana i wobec całego zgromadzenia, zaklinał go na Boga, aby oddalił od siebie Barbarę, bo… tego wymagała polityka. Na to wielkoduszny król odpowiedział uroczyście: „Szczęście ojczyzny stoi na wierze i na poczciwości królewskiej; czyliż moglibyście mi wierzyć, gdybym żonę, której przysięgałem wierność aż do śmierci, zdradził? Stając się raz niewiernym żonie, której przysięgałem, mógłbym snadnie stać się także niewiernym Ojczyźnie…”. Na zakończenie dodał: „Co się mocą Bożą stało, to się wolą ludzką nie odstanie. Ja wolę stracić koronę, niż odstąpić małżonki”. I chociaż długo jeszcze nastawały na niego głupota, zazdrość, przewrotność i wszelkie polityczne łajdactwo, nie ustąpił i stałością swoją wszystko wytrzymał.

„Polityce do stadeł rodzinnych wara!”. Tak pojmowali rzecz najlepsi w narodzie. I dzięki temu naród trwał. Gdy wszystko w kraju rozpadało się w gruzy, jedynym sprzęgłem, wiążącym działalność społeczną, były rodziny. Aż dopiero, kiedy za króla Stanisława Augusta polityka jego rozpustnej kochanki, carycy Katarzyny wniosła w te rodziny „rozwody”, wówczas runęło wszystko…

„Małżeństwo to nie pierwsza para drabanta*, co jak skrzypek przestanie dygać swoje, tak i ta para przestanie tańcować. Małżeństwo to Sakrament!” (J. Słowacki, Złota czaszka). Wołać nam więc trzeba: „Polityce do Sakramentu wara!”. Polityka bowiem chce z małżeństw wygnać Boga! Pomni na przykład świętych Małżonków Józefa i Maryi, chroniących między sobą Boga-człowieka przed zapędami polityki krwawego Heroda, strzeżmy pilnie Bożej sprawy! A gdy nadejdzie godzina walki, wówczas, jako wolni obywatele swego kraju, nie potrzebujący lękać się przemocy, której lękać się musieli Józef i Maryja, stańmy śmiało w obronie świętości ognisk domowych, a przy nas zostanie Bóg. Amen.

* tradycyjny taniec polski

(styl uwspółcześniono, w [ ] zdania dodane)

(opr. na podstawie: ks. Władysław Staich, Niebieska Pani. Kazania o życiu rodzinnem na tle żywotu Najśw. Marji Panny, Kraków 1930, s. 215-222)

Drucke diesen Beitrag