Odkupiciel i Współodkupicielka

Odkupiciel i Współodkupicielka

Rozważając Mękę Pańską warto przypomnieć sobie, że Najświętsza Maryja Panna współofiarowała się za odkupienie ludzkości, a Jej cierpienie jako Matki Chrystusa stanowiło doskonałe uzupełnienie ofiary Pana Jezusa. Przedstawia to w swoim artykule ks. Karol Stehlin – gorąco zachęcamy do lektury:

ks. Karol Stehlin: Odkupiciel i Współodkupicielka

Poprzez cierpienie i śmierć na krzyżu stał się Chrystus Zbawicielem świata i jedynym pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem. Wiemy, że jedna kropla Jego Najdroższej Krwi wystarczyłaby, aby zadośćuczynić za wszystkie grzechy całego świata. Byłoby zatem w pełni zrozumiałe, gdyby Syn Boży dokonał dzieła zbawczego zupełnie sam. Któż bowiem szuka czy też przyjmuje jakąkolwiek pomoc, gdy chodzi tylko o jedną kroplę krwi? Wiemy także, że Chrystus nie poprzestał na jednej kropli. Wylał ją całą, do ostatniej kropli. W tej sytuacji szukanie i przyjęcie pomocy wydaje się uzasadnione. Nie zapominajmy jednak, że na krzyżu umarł Bóg-człowiek, zdolny sam ponieść każdy krzyż, niezależnie od tego jak ciężki. Nie potrzebował pomocy, ale pomocy jednak pragnął – od tych, którzy Go szczególnie ukochali i przejęci dogłębnie Męką Zbawiciela, chcieli Mu jakoś pomóc. Przyjmując tę pomoc, Chrystus pokazał ofiarodawcom swą miłość. Na Kalwarii obdarzył ludzkość swoją miłością, a najdoskonalsza cząstka ludzkości obdarzyła Go w dziele odkupienia pomocą.

Zanim wskażemy na tę „najdoskonalszą cząstkę ludzkości”, warto przypomnieć historyczny fakt, że umierając na krzyżu, Chrystus powiedział św. Janowi, a przez niego wszystkim nam: „Oto Matka twoja!”. A do stojącej pod krzyżem swej Matki, wskazując na św. Jana, powiedział: „Oto syn Twój!”. Pomiędzy udziałem w ciężarze ofiary krzyżowej a słowami Chrystusa wypowiedzianymi do Maryi i św. Jana jest związek. Od pierwszych wieków Ojcowie Kościoła czynili z tego związku temat swych teologicznych rozważań. To właśnie Matka Boża jest „najdoskonalszą cząstką ludzkości”. Jej doskonale kochające Serce dostąpiło zaszczytu współudziału w dziele odkupienia. Na Kalwarii Maryja została przez swego Syna ogłoszona Matką wszystkich ludzi, ale w żaden sposób nie przestała być Matką Zbawiciela. Ciesząc się z łaski zbawienia darowanej ludzkości, jednocześnie cierpiała na widok Męki swego Syna. Cierpiała z Nim, a więc współcierpiała z Nim i to bardziej niż wszyscy ludzie razem wzięci zdołają kiedykolwiek wycierpieć. Pod krzyżem zostało przebite bólem Jej Niepokalane Serce. Stała pod krzyżem jako nowa Ewa, która razem z nowym Adamem wydaje na świat odkupiony rodzaj ludzki. Chrystus pozwolił Jej cierpieć, co więcej, nadał Jej cierpieniu moc zbawczą. Dopuszczając swą kochającą Matkę do swych cierpień, dał Jej tym samym udział w swym dziele odkupienia. Uczynił Ją Współodkupicielką. Maryja dostąpiła tego, bowiem doskonale Zbawiciela ukochała.

Jej udział w dziele zbawienia papież Pius XII przedstawił następująco:

Ona to, wolna od grzechów osobistych i dziedzicznych, zawsze jak najściślej zjednoczona ze swym Synem, złożyła Go w ofierze Bogu przedwiecznemu na Golgocie, rezygnując zarazem ofiarnie ze swych macierzyńskich praw i macierzyńskiego przywiązania, jako nowa Ewa, za wszystkich potomków Adama splamionych jego nieszczęsnym upadkiem. Dlatego też, będąc już matką cielesną naszej Głowy, stała się, również z tytułu cierpień i chwały, duchową matką wszystkich Jego członków. Jej to także potężne wstawiennictwo wyprosiło zesłanie na nowo powstały Kościół danego jeszcze na krzyżu Ducha Boskiego Odkupiciela, z Jego cudownymi darami (enc. Mystici corporis).

Papież Benedykt XV wyraził tę tajemnicę jeszcze dobitniej:

Tak bardzo cierpiała ze swoim udręczonym i umierającym Synem i omal nie umarła razem z Nim, zrezygnowała dla zbawienia ludzi ze swoich matczynych praw do tego Syna i ofiarowała Go dla złagodzenia Bożej sprawiedliwości, na tyle, na ile było Jej to możliwe. Można więc słusznie powiedzieć, że razem z Chrystusem zbawiła ludzki rodzaj (list Inter Sodalicia).

Do św. Brygidy Matka Boża powiedziała:

Rozważ, córko, cierpienia mojego Syna, którego członki były dla mnie jak moje własne i jak moje serce. (…) Gdy On cierpiał, czułam, jakby moje serce cierpiało (…). Gdy mój Syn był biczowany i przebijany, również moje serce było biczowane i przebijane (…). Dlatego odważam się śmiało powiedzieć, że Jego ból był moim bólem, że Jego serce było moim sercem. Jak Adam i Ewa sprzedali świat za jedno jabłko, tak my – mój Syn i ja – odkupiliśmy świat jakby jednym sercem.

Syn Boży wypełnił więc swoją misję na świecie poprzez swoją zbawczą śmierć na krzyżu, złączony w cierpieniu z Maryją. W modlitwach św. Teresy z Lisieux czytamy:

Już prorok przepowiedział tę mękę bezkresną: „Nie ma w świecie cierpienia podobnego Twemu”. / Królowo męczenników, Tyś Matką Bolesną, / Za krew Serca oddaną ludowi grzesznemu!

Tak więc jak Syn był cierpiący, tak Matka była bolesna. Na Kalwarii współodczuwała Ona boleśnie w swoim sercu wszystko to, czego On doznawał na swoim ciele i w swojej duszy. Krwawa ofiara Chrystusa była połączona z bezkrwawą ofiarą Jego Matki. Tak jak Jezus pogrążał się w swoim cierpieniu aż do granic możliwości, tak i Jego Matka cierpiała we wszystkim na równi z Nim. Cierpiała w swoim sercu tak bardzo, jak tylko Jej Niepokalane Serce było w stanie to znieść. Św. Bernardyn mówił:

Trwała niezachwianie przy swoim Synu w Jego umieraniu poprzez współcierpienie Jego śmierci. Nieporuszenie stała przy Nim; a gdy Apostołowie upadli, stała jeszcze sama. Kiedy Chrystus jak słońce wzniesiony był na krzyżu, Najświętsza Panna jako księżyc trwała na swoim miejscu; a to trwanie było smutne i przepełnione bólem (…) i tak mówi Syn Boży (Iz 63, 3): „Sam jeden wygniatałem je do kadzi, żadnego z narodów nie było ze mną”; ale ty jedyna, Maryjo, współcierpiałaś naprawdę razem ze mną (Kazanie o chwalebnym imieniu Maryi).

Postarajmy się jeszcze głębiej zrozumieć rolę Niepokalanej jako Współodkupicielki. „Maryja złożyła w ofierze na krzyżu swoje matczyne prawa” – uczyli papieże. Ciało dziecka pochodzi z ciała matki. Jego życie jest kontynuacją życia matki. Jego radości i cierpienia są radościami i cierpieniami jego matki. Obrazić dziecko – oznacza obrazić matkę. Wyrządzić dziecku krzywdę – oznacza wyrządzić krzywdę matce. Odebrać życie dziecku – oznacza odebrać matce radość jej życia. Jeśli dotyczy to każdej matki, to ponad wszystko dotyczy to Matki Bożej. Jezus wziął substancję swego ciała z substancji Jej ciała. Maryja została wyłącznie dla Niego stworzona. Godność, szczęście, życie Jej Syna były dla Niej o wiele ważniejsze niż Jej własna godność, Jej szczęście, Jej życie. Jego śmierć była dla Niej po stokroć gorsza niż Jej własna śmierć. Maryja złożyła więc Tego, który był Jej wszystkim, w ofierze całopalnej dla chwały Ojca i dla naszego zbawienia. Gdy stała pod krzyżem, w Jej duszy zatopionej we łzach rozbrzmiewało jednak nowe fiat – trudno, ale niech się tak stanie, skoro taka jest wola Boża. Św. Teresa od Dzieciątka Jezusa modliła się do Maryi:

W bezgranicznej hojności skarb niebieski dajesz; / Gdy Jezus ma swe życie za nas ofiarować, / Ty w Sercu strapionym radości doznajesz! (…) / Godzisz się na rozstanie, na Syna ofiarę.

Dwa życia, dwa istnienia, dwa serca są tutaj zjednoczone w jednym ofiarnym oddaniu się, bowiem Jej wola utożsamiła się całkowicie z Jego wolą. Nie ma więc dzieła Zbawienia Chrystusa bez współcierpienia Maryi. Wszędzie, gdzie w chrześcijańskim świecie są ustawione wizerunki Chrystusa na krzyżu, tam winniśmy też widzieć Maryję pod krzyżem – nawet wtedy, gdy rzeźbiarz czy malarz o Niej zapomnieli. Obecność obu tych postaci, Syna i Matki, z ustanowienia Bożego dają dopiero pełnię obrazu. Św. Teresa z Lisieux napisała z myślą o Maryi:

Ty mi się jawisz, na Kalwarii szczycie, / U stóp Krzyża, jak kapłan, gdy ofiarę składa; / By przebłagać gniew Ojca, Zbawiciela życie niesiesz, / Twe Serce większych skarbów nie posiada…”

Zbadajmy tę tajemnicę jeszcze dogłębniej. Maryja poprzez swoje współcierpienie jest niejako dopełnieniem Ukrzyżowanego. Ona pozwoliła Chrystusowi, aby Jego ofiara i całe cierpienie wniknęły aż do najgłębszych zakątków Jej duszy. Św. Bernard ukazał to, mówiąc:

Po tym, jak Twój Jezus oddał Ducha, okrutna włócznia, która otworzyła Jego bok, bynajmniej nie ugodziła Jego duszy, ale Twoją duszę przebiła; Jego duszy bowiem już tam nie było, Twoja jednak w żaden sposób nie mogła się stamtąd uwolnić (Kazanie o dwunastu gwiazdach).

Wiemy również, że nawet w najgłębszym cierpieniu najwyższe władze duszy Chrystusa zachowały wizję uszczęśliwiającą Boga. Maryja zaś żyła całą tajemnicą krzyża w wierze, nadziei i miłości. Mogła Ona przez ręce Boskiego Kapłana złożyć ofiarę niepokalanego stworzenia, jakim była sama. Chrystus tego stanu nie mógł znać, ponieważ nie jest stworzony, ponieważ jest Synem Boga, jest Bogiem, i jako taki nie posiada ani wiary, ani nadziei.

Dzięki Jej całkowitej wierze została ofiarowana Bogu cała głębia ludzkiej inteligencji. Możemy rzeczywiście poprzez nasz rozum pełnić dla Boga „duchową służbę ofiarną” (rationale obsequium), żyjąc całkowicie wiarą. Któż jednak z nas, grzesznych, wytrwa bez upadku i w wierze do końca? Maryja natomiast wytrwała pod krzyżem, bo posiadała wiarę doskonałą. Pozornie wydaje się wszystko przeczyć obietnicy archanioła Gabriela. Chrystus na krzyżu nie został przyjęty, lecz odrzucony przez swój lud i daleki jest od tego, aby panować nad domem Jakuba. Maryja jednak nie dyskutowała, nie wątpiła, nie starała się zrozumieć. Jednoczyła się w miłości z wolą Ojca. Ta wola jest Jej jedynym światłem. Cały Jej intelekt był unicestwiony, cały złożony w ofierze. Dzięki temu całkowitemu poświęceniu swojej kontemplacyjnej wiary Maryja mogła i złożyła Bogu w ofierze to, co najgłębsze, najintymniejsze w Jej stworzonej inteligencji. Była to ofiara, której sam Jezus nie mógł złożyć. Świadomość tego pozwala nam poznać wielkość Jej współcierpienia. Maryja jest naszym pierwowzorem, w którym wszyscy odnajdujemy nasz ideał – Chrystusa – i naszą doskonałość. W poświęceniu Jej rozumu, który w czystej wierze podporządkowuje się zrządzeniu Boga, znajduje się również ofiara rozumu wszystkich ludzi. W Jej ofierze rozum pogrążony jest w najciemniejszej nocy i jako taki całkowicie oddany miłości do Boga. Właśnie to ofiarne oddanie dopełniło tego, czego brakowało jeszcze cierpieniu Chrystusa (por. Kol 1, 24).

Jeśli ofiara Maryi poprzez wiarę dotyczy rozumu, to poprzez nadzieję dotyczy zarazem Jej woli. Najgłębsze życzenia serca Niepokalanej – chwała, szczęście i dobro ponad wszystko ukochanego Jej Syna – zostały ofiarowane Ojcu w tajemnicy Jej współcierpienia, w akcie całkowitej ufności. Skoro zaś dynamika i moc naszego życia wyraża się w naszych najgłębszych życzeniach, możemy więc w pewnym stopniu zrozumieć, że poświęcając te życzenia, Maryja przeżyła najokrutniejszą mistyczną śmierć, zadaną mieczem, o którym mówił Symeon i który przeciął głębię Jej duszy „aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku” (Hbr 4, 12). Wszystko w Maryi było poświęcone Ojcu w ofierze samego Jezusa. Poprzez Maryję cała ludzka natura – z tym, co w niej najgłębsze i najbardziej osobiste – została złożona Bogu w ofierze dla Jego chwały i dla zbawienia ludzi.

Niech te rozważania zachęcą nas, aby jak najbliżej przylgnąć do bolesnego Serca Niepokalanej, z Nią trwać pod krzyżem i rozważać z Jej miłością Tego, który „umiłował nas i wydał samego siebie za nas”. Przytoczone wyżej modlitwy św. Teresy pochodzą z jej poematu pod tytułem: „Dlaczego kocham Cię, Maryjo!”. Odpowiedź Świętej: „…bom ja dziecię Twoje!”, możemy uzupełnić: boś Ty naszą Współodkupicielką!

za: Zawsze Wierni, nr 94 (3/2007)

 

Drucke diesen Beitrag